Czerwona Walkiria, wspomnienie o Ulrice Meinhof




Droga Ulriko!

To już dwadzieścia lat minęło od czasu, gdy pewnej chłodnej majowej nocy w betonowej celi Stammheim, zmęczona i rozgoryczona, podjęłaś decyzję. Ostateczną i nieodwołalną. Odeszłaś...

I nikt nigdy nie dowie się, co wówczas myślałaś. Wieczorem robiłaś jeszcze jakieś notatki, próbowałaś sformułować swoje przesłanie dla tych, którzy zostali. Ale rozmyśliłaś się. Nie zostawiłaś nic. Żadnego listu, żadnej notatki. Nic. Odeszłaś w milczeniu. W ciszy i tajemnicy...




Może tak było najlepiej... Być może zrozumiałaś wtedy, w tej krótkiej chwili, która poprzedza ów ostateczny moment, gdy decydujemy się przestąpić magiczny próg śmierci, w tej jedynej i niepowtarzalnej chwili, kiedy wielka jasność rozświetla nam obraz całego życia i wszystkich naszych dokonań, wielka jasność poprzedzająca ten jedyny krok, gdy zdzieramy zasłonę, za którą jest wieczna noc, może w tej chwili, droga Ulriko, zrozumiałaś o co naprawdę walczyłaś ?...I może właśnie dlatego nie zostawiłaś nam żadnego przesłania. Zrozumiałaś, być może, że jest to daremny wysiłek. Ani Andreas, ani Gundrun, ani Jan-Carl, ani nikt inny z całego pokolenia APO i wielkiej kontestacji nie mógłby zrozumieć...

Ale może wcale tak nie było?...Tego nie dowiem się nigdy...

Kochana Ulriko!

Pozornie dzieli nas przepaść – przepaść nie do przebycia. Pozornie ty i ja – to dwa odrębne światy, dwie obce sobie galaktyki. Ty – od dzieciństwa wzrastająca w atmosferze lewicowego protestu, pacyfistycznych bredni, marksistowskiego delirium. Bojowniczka antyatomowych marszów i wieców solidarności z Wietnamem, marząca o lepszym, wspanialszym świecie, świecie bez wojen, nędzy wyzysku i niesprawiedliwości...Straciłaś najlepsze lata swej młodości na walce i agitacji, na organizowaniu demonstracji, pisaniu bojowych artykułów i ulotek. Poświęciłaś swoje osobiste szczęście dla ideału społecznego postępu i socjalistycznej rewolucji.

I nagle ujrzałaś, że ludzie, z którymi walczyłaś ramię w ramię, których uważałaś za towarzyszy, za wspaniałych i oddanych sprawie bojowników, nie zawsze są kryształowo czyści. Ujrzałaś, że wielu z nich to pozerzy i kabotyni, „salonowi rewolucjoniści”, którzy z gębą pełną rewolucyjnych frazesów budują sobie wygodne szczurze nory w kloace systemu. Zobaczyłaś, jak inni, udając ślepców, wielbią NRD i kroczą po linii oportunistów z partii komunistycznej. I zobaczyłaś jeszcze jak dziesiątki innych towarzyszy marnuje czas, energię i młodzieńczy zapał na niekończących się dyskusjach, jałowych sporach, teoretycznych rozważaniach i ideologicznych kłótniach.

A system trwał i wcale nie rozsypywał się pod salwami słów, nie drżał w posadach od gromkich sloganów wykrzykiwanych podczas demonstracji...

Zrozumiałaś, że słowa nie poparte czynem są tylko pustymi frazesami.

I dlatego wzięłaś w obronę na łamach „Konkretu” czterech podpalaczy domów towarowych we Frankfurcie nad Menem. Gdy Andreas Baader i Gundrun Ensslin zostali powtórnie aresztowani podjęłaś decyzję: dość słów – nadszedł czas walki !!! Uwolnienie Andreasa to był ożywczy, wiosenny powiew, który rozgonił zatęchłe opary bezpłodnych ideologicznych dysput i przyniósł zapach prawdziwej Rewolucji.

Cel był jasny – rozwalić system! Nie słowami, lecz granatami, bombami, kulami pistoletów maszynowych! Strategia walki prosta i skuteczna – uderzać w najczulsze punkty systemu, w jego centra nerwowe: banki, sądy, urzędy. Uderzać w okupacyjne wojska amerykańskie – żandarmów światowego kapitalizmu. Frakcja Czerwonej Armii w Niemczech prowadziła tę samą walkę z międzynarodowym imperializmem i amerykańsko-syjonistyczną okupacją co Ludowy Front wyzwolenia Palestyny (...)i Viet-Cong.

Epopeja RAF nie trwała długo. Od uwolnienia Andreasa z Moabitu do chwili twego aresztowania w Lagenhagen minęło zaledwie 25 miesięcy. Wspaniałych 25 miesięcy walki rewolucyjnej, miejskiej guerilli...

To nie ważne, że przegraliście. Byłaś zbyt inteligentna, by o tym nie wiedzieć, gdy zaczynała się cała historia RAF. Wiedziałaś dobrze, że przegracie, że jesteście skazani na klęskę w konfrontacji z sytemem.

Ale nie to było ważne. Nie rezultat, ale działanie; nie wynik, ale czyn...

Ważne było tylko to, by wreszcie, choć na krótką chwilę, wyrwać się z duszącego koszmaru kapitalistycznego społeczeństwa termitów – konsumentów. Ważne było tylko to, by ujrzeć błysk prawdziwego przerażenia w oczach burżuazyjnych swiń – sterników systemu. RAF dał dobry przykład i po raz pierwszy hierarchowie systemu zadrżeli z lęku.

To ty, Ulriko, razem z Andreasem i Gudrun, udowodniliście, że niekoniecznie trzeba być bezwolną ofiarą systemu, potulnym członkiem bezmyślnej baraniej trzody. Udowodniłaś, że choć przez chwilę można być wilkiem! I można kąsać!!!

Nie zdawałaś sobie jednak sprawy z tego, że aby konsekwentnie iść drogą „rewolty przeciw współczesnemu światu”, trzeba być innym człowiekiem. Może zbyt póżno uświadomiłaś sobie, że czerwona gwiazda w symbolu RAF jest zbędnym balastem – wystarczy sam pistolet maszynowy! I gdy to zrozumiałaś, nie byłaś zdolna znieść tej prawdy. Bo wgłębi serca, Ulriko, nadal byłaś lewicową utopistką, humanistyczną marzycielką, lunatyczką socjalizmu wierzącą w postęp i społeczną sprawiedliwość, która zwycięży dzięki Rewolucji.

Droga Ulriko!

Mówiłem już, że dzieli nas otchłań. Stoimy na przeciwnych krańcach świata ideologicznych napięć. Nigdy nie czytałem Marksa, nie fascynował mnie Mao ani Lenin. Ale tak samo jak ty, Ulriko, nienawidzę systemu i wierzę w Rewolucję. Tyle, że ja wierzę w Rewolucję bez czerwonych sztandarów, bez proletariatu i bez rewolucyjnych utopii. Wierzę w Rewolucję nihilistyczną pod czerwonym sztandarem wolności, w Rewolucję, która zakończy Wiek Ciemny w powszechnym chaosie końca cyklu i z której zrodzi się Wiek złoty...

Ty, Ulriko, byłaś jednym z samotnych szalonych bojowników tej nienazwanej Rewolucji końca czasów – bojownikiem przedwczesnym i nieświadomym. Ale nie ma to wcale znaczenia pod jakim sztandarem walczyłaś. Jeśli kochasz czerwień Ulriko, to walcz pod sztandarem czerwonym. Ja wolę czerń – lecz czerń i czerwień to całkiem niezła kompozycja barw...

W najpiękniejszym i najświętszym z aryjskich tekstów – Bhagawadgicie –

napisane jest:

„Jedną miarą mierząc szczęście i nieszczęście,

zysk i stratę, zwycięstwo o klęskę,

przyłącz się do walki

a nie skalasz się złem!”

Ty, Ulriko, nie skalałaś się złem. Jestem o tym przekonany. Być może wkrótce spotkamy się razem w jakiejś Walhalli buntowników, gdzie trafiają wszystkie niespokojne duchy, zrewoltowani aniołowie, rewolucjoniści i heretycy, ci wszyscy, którzy nie godzą się na rolę niewolników systemu. Wiemy, że ty, Ulriko, jesteś już tam, i gdy nadejdzie czas przyjdziesz po mnie jak czerwona Walkiria w blasku purpurowej kolczugi... Wtedy kochana Ulriko, dowiem się, co myślałaś tamtej chłodnej nocy z 8 na 9 maja 1976 roku, gdy w celi więzienia Stammheim zadzierzgałaś na swej szyi pętlę ze strzępów ręcznika... I wtedy będę mógł ci powiedzieć Ulrik, o tym jak poważny był twój przykład dla nas wszystkich, którzy śnimy niespełniony sen o wolności i sprawiedliwości...

Do zobaczenia, Ulriko!


Bogdan Herburt Kozieł

http://archiwumlbc.w.interia.pl/539walkiria.htm