„Zdaniem
Meinhof papież miał rację, porównując możliwe skutki wprowadzenia
pigułki antykoncepcyjnej do ludobójstwa. Ulrike Meinhof widziała w
polityczno-ludnościowych celach, jakie przyświecały wprowadzeniu pigułki
antykoncepcyjnej kontynuację kolonialnego wykorzystywania biednych
krajów. Twierdziła ona, że pigułka jest potrzebna bogatemu Zachodowi,
aby utrzymać wykorzystywanie krajów Trzeciego Świata, ich feudalną
strukturę, ich niezdolność do samodzielnej industrializacji, aby
korzystać z ich surowców naturalnych, aby decydować o ich polityce
ludnościowej. Meinhof zobaczyła w papieżu swojego towarzysza broni.
Chwaliła Pawła VI, gdy ten cytował Jana XXIII mówiąc, że prawdziwe
rozwiązanie problemów na świecie osiągnie się poprzez gospodarczy rozwój
i socjalny postęp. Meinhof popierała papieża, ponieważ odmówił on
swojego błogosławieństwa ostatniej, najokropniejszej z rodzajów broni
bogatych przeciw biednym, jaką stała się pigułka antykoncepcyjna. Według
niej Paweł VI nie chciał opierać prawa do swojej egzystencji na władzy
białego barbarzyństwa, ale na indywidualnych pragnieniach tych, do
których dusz miał jeszcze dostęp, przemawiając do nich. Troską papieża w
encyklice, według Meinhof, wydaje się być to, że gdy ludzie zaspokoją
swoje pragnienia miłości, gdy będą mogli lepiej zaplanować swoje życie i
szczęście, jego Kościół stanie się im wtedy niepotrzebny. Papież chce
pozostawić losowi miejsce w życiu człowieka, twierdziła Meinhof. Gdy
zniknie strach przed pojawieniem się dzieci, to powinien jej zdaniem
pozostać przynajmniej strach o życie po śmierci. Jeśli nie potrzeba już
żadnego rezygnowania z żądz na tym świecie, powinno się pojawić
przynajmniej poczucie winy, trzymające ludzi przy rodzinie, która jest
miejscem, w którym ojcowski autorytet papieża ma jeszcze prawo
istnienia. Uważa ona, że ta encyklika jest owocem ogromu pracy i
modlitwy, które widać w każdym jej zdaniu”…
Tak
brzmią kluczowe słowa tekstu, który właśnie udostępniamy na naszym
portalu: pochodzącego z (wydawanego przez Wydział Teologiczny
poznańskiego UAM) czasopisma „Teologia i Moralność” Ulrike Meinhof a „Humanae vitae” autorstwa Marka Malesy.
W
nocy z 8 na 9 maja 1976 r. Meinhof, wraz z innymi więzionymi Stammheim
bojownikami RAF, rzekomo popełniła samobójstwo – w jej przypadku przez
powieszenie. Niedawno minęła kolejna rocznica tego wydarzenia. Ten czas
to niewątpliwie dobra okazja, aby nad postacią Ulrike Meinhof, jej
dziejowym kontekstem i losem poczynić kilka skondensowanych (krótkich i
luźnych), ale świeżych rozważań, uwzględniających okoliczności zaszłe od
publikacji legendarnego tekstu Bogdana Kozieła.
„Fucking
and shooting are the same”, brzmi jedno z powiedzeń przypisywanych
bojownikom RAF. Pełna zgoda. Rozumienie tego hasła powinno odznaczać się
precyzją i ekskluzywizmem, odnoszącym te czynności do ustalonych
dyspozycji. Fucking,
a więc tzw. seks, to tak naprawdę akt małżeński, będący wyłącznym
dobrem, przywilejem i zadaniem stanu małżeństwa. Akt małżeński poza
małżeństwem (tzw. seks poza- albo przedmałżeński) jest zawsze kradzieżą.
Shooting
zaś, czyli szeroko pojęte wojowanie czy prawo do noszenia broni, także
przynależy jedynie pewnej wyodrębnionej grupie, kaście lub stanowi – to
godność policjanta, żołnierza, wojownika. Należy więc potępić wszelkie
nawoływania do upowszechnienia w społeczeństwie dostępu do broni.
„Fucking and shooting are the same”, tzn. aktami o jednakiej, wysokiej
randze duchowej – dawanie bądź odbieranie życia jest słuszne i godne
jedynie w wykonaniu tego, kto dostąpił uświęcającego upoważnienia.
Pigułka antykoncepcyjna to tylko jeden z wielu elementów Heideggerowskiego Ge-stell,
owego „zestawu”, coraz bardziej zapośredniczającego ludzkie życie w
jarzmie kolejnych technicznych ułatwień, czynników alienacji naszych
egzystencji. Jak wiele innych powszechnie dostępnych narzędzi, ze swoich
użytkowników (w tym wypadku użytkowniczek) zdejmuje ona ciężar i
odpowiedzialność codziennego bycia. Należy rozumieć ją jako część
„struktur grzechu” – w tym wypadku zinstytucjonalizowanego,
przedstawianego jako bezosobowy i nienaruszalny, hedonizmu. Według mnie
to ten sam sort gmachów fałszywej świadomości co także – dla przykładu –
alkoholizm, homoseksualizm, liberalizm, patriotyzm czy nacjonalizm –
metafizycznych konstruktów w rzeczywistości będących przystaniami dla
nieuporządkowanych doczesnych przywiązań i namiętności, mających czarem
bądź sugestią wzniosłych pojęć ogólnych usprawiedliwić (tj. zdjąć
etyczną, osobową odpowiedzialność) choroby czy skazy jednostkowych dusz.
Meinhof
to jedna z najważniejszych postaci w szeregu rewolucyjnych heroin
minionego stulecia – reprezentantka wielkiej tradycji, którą można
poprowadzić wstecz aż do Róży Luksemburg. Intelektualistka, osoba mająca
pewną pozycję w świecie, zdobyła się na jej poświęcenie i wypalenie
własnej osoby w aktach wołającego o sprawiedliwość rewolucyjnego
terroru. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje
oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13) – tym szlachetniejsze jest
oddanie życia za Innego, którego nawet się nie znało, wiecznie niemego
Innego…
Ulrike
Meinhof zaprawdę jest świętą Joanną d’Arc XX wieku. Jej francuski,
transgenderowo-legitymistyczny oryginał został, jak wiemy, z niskich,
politycznych pobudek spalony na stosie, aby po kilku stuleciach dostąpić
uznania chwały swej świętości. Czy podobnie może być z Czerwoną
Walkirią? To pozostaje w gestii naszej modlitwy i wiary.
Tekst
Malesy pozwala swobodniej, ale i dogłębniej spojrzeć na linie łączące
etykę Kościoła z innymi światopoglądami. Naszą zwyczajową wiedzę
uzupełnia intrygującymi faktami. Dzięki niemu tym lepiej możemy
zrozumieć, iż przydawanie papieżowi Pawła VI przez niektórych –
nazwalibyśmy ich zdecydowanie „rupieciarskimi” – tradycjonalistów miana
„Mao VI” może dziś, przewrotnie, jawić się jako komplement. Niewątpliwe
zaś zlewaczenie części hiszpańskich karlistów (pojawił się chociażby
„karlomaoizm”) nie zasługuje na potępienie samo z siebie, co ze względu
na akceptację przez nich postfrankistowskiego reżimu
demokratyczno-liberalnego oraz popadnięcie w moralny permisywizm.
Dzisiaj
trzecioświatowy maoizm to za mało. Potrzeba nam – czy, zdecydowanie
bardziej, Innemu – trzecioświatowego mesjańskiego maoizmu (ew.
maoistycznego mesjanizmu).
W
przedruku pominięto przypisy, odsyłające do – w znacznej mierze
niemieckojęzycznych – źródeł bibliograficznych. Poprawiono błędy
gramatyczne, ortograficzne, uzupełniono luki w tekście.
Tomasz Wiśniewski
Marek Malesa
Ulrike Meinhof a „Humanae vitae”
W tym artykule chciałbym przybliżyć fakt, w Polsce prawdopodobnie
całkiem nieznany, w Niemczech natomiast częściowo już zapomniany, który
związany jest z ukazaniem się w RFN encykliki Pawła VI Humanae vitae.
Dotyczy on kobiety bardzo ważnej dla Niemiec lat 60-ych i 70-tych
ubiegłego wieku, mianowicie Ulrike Marie Meinhof. Była ona przez lata
publicystką czasopisma „Konkret”, które w latach 60-tych odgrywało
bardzo ważną rolę w Republice Federalnej Niemiec. Następnie wstąpiła do
terrorystycznej organizacji RAF (Frakcja Czerwonej Armii), a po
aresztowaniu i osadzeniu w więzieniu w Stuttgart-Stammheim popełniła tam
samobójstwo. Meinhof stała się dla wielu jej współczesnych symbolem
walki z kapitalizmem, z niesprawiedliwością, z zakłamaniem.
Kim była Ulrike Meinhof dla Niemców? Przez wiele lat, tydzień po
tygodniu pisała ona swoje artykuły w czasopiśmie „Konkret”. Każdy z nich
sprawiał ogromne poruszenie wśród czytelników, którzy nie pozostawali
głusi na jej argumenty. Artykuły Meinhof stawały się czasem nawet
powodem manifestacji ulicznych, które były wyrazem protestu przeciw
niesprawiedliwości, wyzyskowi a przede wszystkim przeciw zakłamaniu ze
strony rządzących. Dzięki jej opisom rzeczywistości ludzie zaczynali
postrzegać w nowy sposób to, co działo się w ich kraju, w polityce, w
gospodarce. To dzięki jej artykułom po raz pierwszy od powstania
Republiki Federalnej dotarło do niemieckiego społeczeństwa jak wiele
elementów z okresu Trzeciej Rzeszy przetrwało w ich kraju pod
płaszczykiem demokracji. Meinhof była i jest najważniejszą dziennikarką,
jaka żyła w Niemczech po drugiej wojnie światowej i najlepszą, jeśli
chodzi o warsztat dziennikarski. Jeszcze dzisiaj jej artykuły z tamtego
okresu zaliczają się do najlepszych, jeśli chodzi o celność i jasność w
opisach ówczesnej rzeczywistości.
Pismo „Konkret” było największym czasopismem studenckim, które w 1968
roku, jako dwutygodnik, osiągnęło niesamowity na ówczesne czasy nakład
ponad 200 tys. egzemplarzy. Jego początki sięgają roku 1955, kiedy to
Klaus Rainer Röhl powołał do istnienia pismo „Plädoyer” (Mowa Obrończa),
które później zmieniło nazwę na „Studentenkurier” (Kurier Studencki).
Od października 1957 pismo to ukazywało się pod tytułem „Konkret”. Z
małej lokalnej gazetki studenckiej zmieniło się w ponadregionalne
kulturowo-polityczne czasopismo. Stało się ono organem Opozycji
Pozaparlamentarnej (APO) i tubą propagandową ruchu 1968 roku w RFN.
Ulrike Meinhof współpracowała z hamburskim czasopismem „Konkret” w
latach 1959-1969 a od 1962 do 1964 była jego redaktorem naczelnym. Jej
mąż, Klaus Rainer Röhl, był jego wydawcą. W piśmie tym publikowało swoje
teksty wielu lewicowych pisarzy, jak np. Günter Grass czy Jean-Paul
Sartre. Wszyscy ówcześni lewicowi intelektualiści z RFN, którzy mają
obecnie 50-80 lat czytali „Konkret” lub znajdowali się w jakiś sposób
pod jego wpływem.
Teraz parę słów życiorysu. Ulrike Marie Meinhof urodziła się 7
października 1934 roku w mieście Oldenburg. W 1939 straciła ojca, a w
1948 matkę, która zmarła na raka. Meinhof studiowała filozofię,
pedagogikę, socjologię i germanistykę w Marburgu, Münster i Hamburgu. W
grudniu 1961 wyszła za mąż za Klausa Rainera Röhla. Ich małżeństwo
przetrwało do marca 1968. Z tego związku urodziło się dwoje dzieci. Na
wiosnę 1968 przeprowadziła się z Hamburga do Berlina, gdzie znalazła
pracę jako wolna dziennikarka i wykładowca na Freie Universität (Wolny
Uniwersytet). Po rozstaniu z mężem zaangażowała się w działalność
terrorystyczną. W roku 1970 wzięła udział w zbrojnym uwolnieniu
terrorysty Andreasa Baadera i od tego czasu ukrywała się przed wymiarem
sprawiedliwości. Jej dzieci zostały nielegalnie przewiezione do obozu
dla bezdomnych na Sycylii, gdzie kontrolę nad nimi sprawowali ludzie
uzależnieni od narkotyków. Dzieci zostały odcięte od zewnętrznego świata
tak, że nawet rodzice nie wiedzieli nic o ich miejscu pobytu. Ale obóz
ten miał być tylko miejscem pośrednim w ich przymusowej wędrówce.
Miejscem docelowym ich pobytu, na polecenie działaczy RAF-u – Andreasa
Baadera i jego przyjaciółki Gudrun Ensslin – miał być sierociniec dla
dzieci bezdomnych w obozie uchodźców palestyńskich. Zdaniem Baadera i
Ensslin dzieci należało oddzielić na zawsze od rodziców, gdyż stanowią
one przeszkodę w walce zbrojnej. Na szczęście dzieci te, dzięki pomocy
dobrych ludzi zostały uwolnione i przekazane ich ojcu. Ośmioletnie
dzieci same sobie wyjaśniły po powrocie z obozu w południowych Włoszech,
co się z nimi stało, mówiąc, że mama chciała dobrze, a wyszło źle. Za
swoją działalność w organizacji terrorystycznej RAF 15 czerwca 1972
Meinhof została aresztowana i skazana. Niecałe cztery lata później, 8
maja 1976 popełniła samobójstwo w więzieniu w Stuttgart-Stammheim.
25 czerwca 1968, w święto św. Jakuba, papież Paweł VI ogłosił w Rzymie swoją encyklikę Humanae vitae.
Zajmowała się ona zasadami moralnymi w dziedzinie przekazywania życia
ludzkiego. Jedną z przyczyn powstania tej encykliki było pojawienie się
na świecie środków antykoncepcyjnych, a w szczególności pigułki
antykoncepcyjnej i konieczność jej moralnej oceny ze strony Kościoła.
Początki pigułki antykoncepcyjnej sięgają roku 1951, gdy w pewnym
laboratorium chemicznym w mieście Meksyk, student Luis Miramontes
stworzył molekułę, która otrzymała nazwę: Norethindron. Tak doszło do
powstania preparatu, będącego syntetycznym wariantem hormonu o nazwie
Progesteron, który następnie stał się podstawowym składnikiem pigułki
antykoncepcyjnej.
Meksykańskie odkrycie z roku 1951 znalazło zastosowanie w europejskiej
pigułce o nazwie Anovlar dopiero w roku 1961, która była produkowana
przez berliński koncern Schering. Preparat ten był znany już wcześniej
jako środek używany przez kobiety przy trudnościach menstruacyjnych.
Działanie antykoncepcyjne tego środka było wymieniane na jego ulotce
informacyjnej jako jeden ze skutków ubocznych. Zanim wprowadzono tę
pigułkę na rynek europejski, kobiety w Europie, jako środka
antykoncepcyjnego używały poprzednika Anovlaru, który służył regulacji
poziomu hormonów. Wprowadzenie pigułki doprowadziło w konsekwencji do
polityczno-moralnej lawiny.
Po raz pierwszy w historii ludzkości pojawił się środek, gwarantujący
kobietom prawie stuprocentową pewność uniknięcia zajścia w niechcianą
ciążą przy jednoczesnej możliwości nieograniczonego uprawiania stosunków
seksualnych. Pigułka miała jednak również skutki uboczne. Należały do
nich: bóle głowy, zachwiania wagi ciała i zwiększone ryzyko zakrzepicy
żył. Wiele kobiet zażywających pigułki antykoncepcyjne uskarżało się na
zanik seksualnego libido.
Ulrike Meinhof pisała w roku 1968 we wrześniowym numerze czasopisma
„Konkret”, a więc niespełna trzy miesiące po ukazaniu się encykliki Humanae vitae,
że wielu ówczesnych krytyków papieża, jak „Spiegel”, londyński „Times” i
„Daily Telegraph”, „FDP”, „Frankfurter Rundschau”, „Süddeutsche
Zeitung” uważało, iż dzięki pigułce antykoncepcyjnej uda się rozwiązać
problem głodu na świecie. Twierdzili oni tak, ponieważ sami nie byli w
stanie zaakceptować wezwania Pawła VI do wstrzemięźliwości seksualnej. Z
tego też powodu oponenci papieża, sami nie wiedzą, co mówią, twierdząc,
iż głodujący ludzie na świecie są sobie sami winni, płodząc tyle
dzieci. Redaktor naczelny tygodnika „Spiegel” Rudolf Augstein miał
zarzucać Ojcu świętemu, że ten, publikując swoją encyklikę, wpływał
poprzez nią na ludzkie dusze. Efektem tego wpływu miała być „produkcja”
czyli powoływanie do życia milionów głodujących ludzi. Zdaniem Meinhof
przyczyną głodu na świecie nie jest jego przeludnienie i wynikający z
niego brak miejsca dla ludzi w krajach trzeciego świata. O przeludnieniu
można by raczej mówić np. w Holandii, gdzie na 1 km2
przypada 610 mieszkańców, a w takim Surinamie tylko 4. Głód na świecie
to owoc kapitalizmu i imperializmu, twierdzi Meinhof, które w krajach
Trzeciego zajęły miejsce kolonializmu i nie są one w stanie wykarmić
żyjących tam ludzi. Nędza, śmierć z głodu w krajach Trzeciego Świata to
obrazy, które periodycznie pojawiają się w mas mediach i oskarżają
współczesnego człowieka żyjącego w dobrobycie na Zachodzie.
Dlatego trzeba te obrazy z publicznego obiegu usunąć. Kapitalizm i
imperializm twierdzą, że przyczyną głodu, nędzy jest za duża liczba
ludności, i z tego powodu należy ją zredukować. W jaki sposób można tego
dokonać? W krajach Trzeciego Świata umiera w sposób naturalny, tzn. z
głodu, niewystarczająca liczba ludności, gdyż pomoc humanitarna
utrzymuje przy życiu tych, którzy nie mogą być w sposób normalny
wyżywieni. Dlatego też potrzebna jest pigułka antykoncepcyjna, która
ograniczyłaby populację biednych krajów, usuwając w ten sposób głód,
nędzę i poprzez to uspokajając sumienie zachodniej cywilizacji. Zdaniem
Meinhof papież miał rację, porównując możliwe skutki wprowadzenia
pigułki antykoncepcyjnej do ludobójstwa. Ulrike Meinhof widziała w
polityczno-ludnościowych celach, jakie przyświecały wprowadzeniu pigułki
antykoncepcyjnej kontynuację kolonialnego wykorzystywania biednych
krajów. Twierdziła ona, że pigułka jest potrzebna bogatemu Zachodowi,
aby utrzymać wykorzystywanie krajów Trzeciego Świata, ich feudalną
strukturę, ich niezdolność do samodzielnej industrializacji, aby
korzystać z ich surowców naturalnych, aby decydować o ich polityce
ludnościowej. Meinhof zobaczyła w papieżu swojego towarzysza broni.
Chwaliła Pawła VI, gdy ten cytował Jana XXIII mówiąc, że prawdziwe
rozwiązanie problemów na świecie osiągnie się poprzez gospodarczy rozwój
i socjalny postęp. Meinhof popierała papieża, ponieważ odmówił on
swojego błogosławieństwa ostatniej, najokropniejszej z rodzajów broni
bogatych przeciw biednym, jaką stała się pigułka antykoncepcyjna. Według
niej Paweł VI nie chciał opierać prawa do swojej egzystencji na władzy
białego barbarzyństwa, ale na indywidualnych pragnieniach tych, do
których dusz miał jeszcze dostęp, przemawiając do nich. Troską papieża w
encyklice, według Meinhof, wydaje się być to, że gdy ludzie zaspokoją
swoje pragnienia miłości, gdy będą mogli lepiej zaplanować swoje życie i
szczęście, jego Kościół stanie się im wtedy niepotrzebny. Papież chce
pozostawić losowi miejsce w życiu człowieka, twierdziła Meinhof. Gdy
zniknie strach przed pojawieniem się dzieci, to powinien jej zdaniem
pozostać przynajmniej strach o życie po śmierci. Jeśli nie potrzeba już
żadnego rezygnowania z żądz na tym świecie, powinno się pojawić
przynajmniej poczucie winy, trzymające ludzi przy rodzinie, która jest
miejscem, w którym ojcowski autorytet papieża ma jeszcze prawo
istnienia. Uważa ona, że ta encyklika jest owocem ogromu pracy i
modlitwy, które widać w każdym jej zdaniu.
Z pewnością argumenty, jakich używa Meinhof przeciwko pigułce
antykoncepcyjnej nie są tożsame z argumentami Pawła VI w jego encyklice Humanae vitae.
Widziała ona całą tę kampanię przy wprowadzaniu pigułki jako swego
rodzaju walkę klas pomiędzy krajami bogatego Zachodu a tymi z Trzeciego
Świata. Także dla mnie osobiście jej argumentacja na korzyść encykliki
nie jest ani porywająca ani wystarczająca. Ale z pewnością ten jej głos w
tamtym czasie za papieżem i przeciw pigułce jest godny odnotowania.
Musimy mieć świadomość, że w Niemczech prawie wszystkie ówczesne
znaczące media były za pigułką antykoncepcyjną i przeciw Ojcu świętemu, o
czym wspomina w swoim artykule również sama Ulrike Meinhof. Episkopat
niemiecki w dokumencie dotyczącym duszpasterskiej sytuacji po ukazaniu
się encykliki Humanae vitae
z 30 sierpnia 1968 roku stwierdził, że w sprawach używania środków
antykoncepcyjnych każdy chrześcijanin ma prawo decydować sam zgodnie ze
swoim sumieniem, byleby był w stanie przed Bogiem obronić swój wybór.
Biskupi niemieccy nie sprecyzowali jednak, jakie powinno być poprawne
sumienie w tym konkretnym przypadku, pozostawiając w ten sposób w
gruncie rzeczy ludziom wolny wybór jeśli chodzi o używanie środków
antykoncepcyjnych. Wśród wiernych w Kościele w Niemczech było wiele
protestów wobec encykliki papieża Pawła VI. Np. podczas Katholikentagu-u
(Dnia Katolika) we wrześniu 1968 w Essen, rozbrzmiewały głosy wzywające
papieża nawet do abdykacji. W tym kontekście mocny głos wsparcia,
przychodzący z nieoczekiwanej strony i broniący Pawła VI i jego
encykliki, jest nie do przecenienia. W jednym z najpoczytniejszych
wówczas czasopism w Niemczech ukazał się artykuł najbardziej znanej
autorki dalekiej od Kościoła, która stanęła jako jedna z nielicznych w
obronie osamotnionego papieża.