Wprowadzenie do politycznego nihilizmu


Nihilizm, w swojej odmianie politycznej, nie jest doktryną, ale stylem, to znaczy nie mówi on o treści, ale jest raczej sposobem jej wyrażania. Przydaje on zarazem sobie większą niż to się powszechnie uznaje wartość, stwierdza bowiem, że forma nie stanowi jedynie dodatku do treści, ale stanowi element dla treści koniecznie ważny i potrzebny, pozostający z nią w zespoleniu, zmieniający treść i zmieniany przez treść. Styl jako wyrażenie treści stanowi podstawowy i najważniejszy element polityki. Wielkie polityczne zmiany są tylko wielką sumą małego stylu przejawiającego się w prozaicznych, codziennych wydarzeniach. Przyznanie stylowi należnej mu pozycji wiążę się z tym przede wszystkim, aby na każdym etapie działalności widać było jej cel ostateczny jaki sobie założyliśmy i aby ten cel nie spadał z nieba abstrakcji, ale wypływał z materii jednostkowego życia. Nihilizm polityczny nie uznaje więc dualizmu między materią a ideą, twierdząc o tych dwóch wyróżnionych obszarach, że są one przejawami jedności. Kwestią kluczową jest natomiast stwierdzenie która z tych paralelnych płaszczyzn zasługuje na przyznanie jej swego rodzaju egzystencjalnego pierwszeństwa, być może całkiem arbitralnego. Jeżeli bowiem uznamy, że pierwszeństwo posiada to, co abstrakcyjne, jest to równoznaczne z kastracją ducha. Jakakolwiek działalność nie pochodzi od nas, nie ma też w niej praw kierujących jej ruchem niejako samoistnie. Cel polityczny zostaje zaś uznany za coś oddzielonego, za coś do czego się w gruncie rzeczy nie dąży, ale na co się czeka, i czego się wcale nie chce przybliżyć, ale chce się to tylko zobaczyć z bliska. Wyższość abstrakcji i oderwanie działalności od celu jest niczym mężczyzna spragniony kochanki, który jednak zamiast się z nią zobaczyć, masturbuje się patrząc na jej zdjęcie.

Polityczny nihilizm stwierdza: środki uświęcają cel. Uznajemy, że to, co konkretne, zasługuje na pierwszeństwo, a więc że wszystkie metafizycznie wielkie plany wypływają z materialnej, jednostkowej nawet rzeczywistości. Jak pisze Hegel, "siłę ducha można poznać jedynie w jego ekspansji". Naiwny idealizm jest wyrazem impotencji, a jeżeli działa na tym świecie Bóg, to działa naszymi rękami. Nic nie robi się samo, wszystko musi zostać zrobione przez nas. Jeżeli więc działalność polityczna znajduje się na etapie cichej pracy i wyczekiwania, to trzeba powiedzieć jasno, dlaczego się czeka. Nie dlatego, że jakieś zewnętrzne warunki, niezależne od nas, blokują rozwój naszego dzieła, ale wyłącznie dlatego, że praca sama w sobie jest na takim etapie, na którym nie przejawia się jeszcze jej wielkość, że wszystko z samej aktywności wypływa i nic rozwoju woli nie jest w stanie powstrzymać. Niekanoniczna Ewangelia Tomasza stwierdza: "Królestwo Boże rozszerza się wśród was, ale wy go nie widzicie". Istotą ruchu politycznego, i tym co stanowi granicę między religią a polityką, jest właśnie to rozpoznanie Królestwa Bożego - ostatecznego celu - jako ludzkiej kreacji. Jeżeli Królestwo Boże faktycznie nie jest jeszcze widoczne, to tylko dlatego, że go jeszcze nie zrobiliśmy. Debord widzi jedyny błąd średniowiecznych milenarystów właśnie w tym, że nie rozpoznali oni Królestwa jako swego własnego dzieła, że czekali na coś od nich zewnętrznego. Bóg jednak nie jest czymś zewnętrznym. Suficka mądrość stwierdza, że najbliższym miejscem w którym człowiek może znaleźć Boga, jest jego własne serce.

Istnieje tylko jedna religia mająca jako podstawę oddzielenie człowieka od Boga. Religią tą jest judaizm. Ateizm jako taki jest więc stanowiskiem które może wyewoluować tylko z postawy judaistycznej. Nie możemy bowiem zanegować istnienia Boga, jeżeli nie uznajemy jego alienacji w stosunku do nas, nie można w ogóle pomyśleć o nieistnieniu Boga, jeśli wcześniej nie pomyśli się o Bogu jako istniejącym gdzieś na zewnątrz, poza Człowiekiem. Jeżeli utrzymujemy myśl o tożsamości Człowieka i Boga, symbolizowanej przez Chrystusa, wtedy nie pojawia się w ogóle miejsce na ateizm. Jeżeli, jak mówi Nietzsche, Bóg jest martwy, to umarł tylko po to, aby mógł się odrodzić jako Człowiek. Mistrz Eckhart mówi: "Bóg stał się Człowiekiem, aby Człowiek mógł się stać Bogiem". Jakiś zasadniczy, umieszczony na początku historii ruch opadania (np. narodziny Jezusa) nie tylko poprzedza, ale i w pewien sposób jest jednoznaczny z ruchem wznoszenia, który następuje na końcu każdej historii. Heraklit stwierdza: "droga w górę, droga w dół, jedna i ta sama". Nie oznacza to jednak zgody na obojętność. Naszą rolą jest wieczne dążenie do ekspansji, dla nas ruch może istnieć tylko jako ruch wzwyż i każdy ruch jest ruchem wzwyż - wszystko to co nazywamy złem nie istnieje nigdy jako ruch, ale jako jego brak. Nie można w ogóle powiedzieć o kimś, że "jest zły", bo jeżeli ktoś wydaje się zły, to właśnie dlatego, że za mało jest, a za bardzo pozwala czemuś zewnętrznemu być sobą, jak podczas opętania. Znów zacytujmy Nietzschego: "w górę, zawsze w górę, na przekór temu duchowi, który w dół nas ciągnie!". Jeżeli decydujemy się na ruch i jeżeli mogą być tylko dwie realizacje ruchu: zdobywca albo uciekinier, konkwistador albo emigrant - wtedy wybór jest dla nas oczywisty.

Nihilizm polityczny to zmasowana ofensywa tego, co wewnętrzne, przeciwko temu, co zewnętrzne, aby to, co wewnętrzne, mogło siebie odkryć jako to właśnie zewnętrzne i aby zanikła różnica między tym, co wewnętrzne a tym, co zewnętrzne. Gdziekolwiek pojawiał się biały człowiek, tam zawsze znajdował swoją jedyną wierną kochankę, okrutną i piękną jak zawsze: Europę.

Uznanie kategorii stylu za ważną przejawia się więc w stwierdzeniu, że początek jest naszym celem, że wszystko co robimy, robimy dlatego, że żyjemy, a robimy to po to, aby żyć.

W tym miejscu polityczny nihilizm nie jest już wcale polityczny. Nie jest też religijny, filozoficzny, nie interesuje go moralność i doktryny, nie bawi ideologia. Nihilizm to styl: okrutny i piękny.