Roland Lasecki przetłumaczył ciekawy wywiad z rosyjskim islamskim marksistą Gejdarem Dżemalem, który pierwotnie został umieszczony na prawicowym portalu Xportal.pl, przejawiającym tendencje ciążące miedzy innymi ku tradycjonalizmowi integralnemu i euroazjatyzmowi. Do wywiadu dołączona jest notka biograficzna i dwie krótsze wypowiedzi Dżemala. Dziękujemy za nadesłanie wywiadu także na NazBol Polska.
Muzułmanie nie walczą o tradycję, lecz przeciw światowemu porządkowi
Gejdar Dżemal o tym, o co i z kim walczy światowy islam.
Świat się zmienia – więcej, jeśli wierzyć powszechnemu przekonaniu, świat stoi u progu nieznanej jeszcze katastrofy. Czy będzie to wojna światowa, czy łańcuch lokalnych konfliktów „wszystkich ze wszystkimi” - wciąż nie wiadomo, podobnie jak niewiadomy jest „temat” przyszłego kataklizmu. Wojna o zasoby lub o strefy wpływów na świecie, wojna państw z korporacjami lub wojna religijna niebywałego rozmiaru.
Ostatnią z wymienionych możliwości – wojnę religijną – wielu uważa za najbardziej prawdopodobną, a wzdłuż jakiej linii przejdzie w takim wypadku linia frontu, jest dobrze widoczne: najbardziej energicznym i najgroźniejszym ruchem od początku wieku pozostaje światowy islam.
Jednakowoż, jeśli ideolodzy światowego islamu porozumieli się już, kogo uznać za „Szatana”, to umownie zdefiniowany świat zachodni dotychczas nie zdecydował się ostatecznie, jaka będzie przyszła światowa wojna. Tak, wielu europejskich i amerykańskich humanistów uznaje, że zbliżająca się katastrofa nie będzie miała charakteru religijnego, lecz socjalny: ich zdaniem walka toczyć się będzie pomiędzy bogactwem i biedą, pomiędzy „złotym miliardem” i wszystkimi pozostałymi. Drugi potencjalny front to zwolennicy globalizacji i wszystkiego, co z nią związane, przeciw izolacjonistom i stronnikom świata zróżnicowanego (дивергенции).
W tej sytuacji światowe chrześcijaństwo – w pierwszym rzędzie Kościół rzymskokatolicki – stara się zachowywać dyplomatycznie, nie zajmując żadnego z przygotowanych dla niego „okopów”. Watykan nie rwie się do walki z islamem, lecz przygotowuje się by z nim konkurować, prezentując się jako religia bardziej przyjazna ludziom, bardziej socjalna. Tą właśnie taktykę przejmuje w Rosji rosyjski Kościół prawosławny – uruchamia on liczne programy socjalne, wśród nich zaś oświatowe.
Wielu przypuszcza, że w globalnej skali, interesy kościołów chrześcijańskich i islamu w przybliżeniu są jednakowe – i jedni i drudzy walczą o moralność i tradycyjną kulturę przeciwko globalnej „syntetycznej” cywilizacji. Jednak jeśli wierzyć przywódcy Islamskiego Komitetu Rosji nie wszystko bynajmniej wygląda tak prosto:
„Swobodnaja Pressa”: W Rosji islam nabiera społecznego znaczenia i wpływów. Czy może pod tymi względami konkurować z prawosławiem ?
Gejdar Dżemal: Rzecz w tym, że rosyjski Kościół prawosławny, posługując się poparciem kremlowskiej administracji i federalnej biurokracji, jawnie pozostaje na terytorium Rosji poza wszelką konkurencją, jest bardzo wielką siłą. Tak się jednak tylko wydaje na pierwszy rzut oka, w rzeczywistości to złudzenie. Ponieważ w ogólnoświatowym kontekście Kościół prawosławny jest skrajnie prowincjonalny. Nie jest on poważnym graczem w globalnym senacie (синклите
Rosyjscy muzułmanie są bardzo przytłumieni, rozproszeni, prześladowani – są oni jednak częścią światowej ummy, którą tworzy jedna czwarta ludzkości. I ta światowa umma – 1,5 miliarda ludzi – w ten czy w inny sposób przeciwstawia się światowemu porządkowi i światowemu systemowi władzy. Tak więc, rosyjscy muzułmanie, w ten czy w inny sposób, włączeni są w ten kierunek globalnego protestu.
Tak więc dysproporcja na korzyść rosyjskiego Kościoła prawosławnego - niby wyraźna, jeśli patrzeć z wnętrza Rosji – przekształca się w swoje przeciwieństwo, jeśli spojrzeć na układ światowy.
SP: Kto wchodzi w skład rosyjskiej ummy ?
GDż: Do ummy zaliczają się nie tylko Tatarzy i mieszkańcy Kaukazu, lecz także imigranci z Azji Centralnej, z Kaukazu Południowego a także z dalszej zagranicy (2) – to nieznaczna część, 1-2% światowej wspólnoty muzułmańskiej. A tymczasem światowa wspólnota muzułmańska – to już polityczna międzynarodówka, która zdecydowanie przeciwstawia się ideologicznie globalnemu światowemu rządowi – w ekonomice, ideologii i tak dalej.
SP: Odnosi się wrażenie, że rosyjski Kościół prawosławny i rosyjski islam są gotowe wspólnie przeciwstawić się globalizacji i tym podobnym rzeczom...
GDż: Prawosławie w ogóle nie stawia sobie za cel przeciwstawienia się czemukolwiek. Obecnie po prostu rozkład Kościoła prawosławnego zbliża go do Watykanu, ponieważ są związki na wielu poziomach, jest też pole do współpracy. A Watykan próbuje obecnie grać przeciwko liberalnemu klubowi. Ale ta gra jest czymś zupełnie innym, niż walka, którą przeciw liberalnemu klubowi prowadzi islam. Rzecz w tym, ze muzułmanie występują przeciwko światowemu porządkowi w całej jego rozciągłości, a Watykan jedynie przeciw skrzydłu liberalnemu tego porządku – popierając skrzydło tradycjonalistyczne.
SP: To kwestia różnego rozumienia Tradycji ?
GDż: Islam w ogóle nie walczy o tradycjonalizm. Ponieważ islam – to spadkobierca Abrahama, Mojżesza, Jezusa i Mahometa, pokój im wszystkim. To prorocy, którzy występowali przeciw establiszmentowi i tradycjonalizmowi swoich czasów. Abraham – przeciwko duchowno-ideologicznemu kompleksowi asyryjsko-babilońskiemu, Mojżesz – przeciw faraonowi, kluczowej duchowno-politycznej figurze swojego czasu. Jezus występował przeciwko rzymskiemu imperium, przeciw cezarowi. A Mahomet, niech błogosławi go Allah, występował przeciw dwóm mocarstwom swoich czasów – Bizancjum i sasanidzkiemu Iranowi, które były głównymi graczami ówczesnej światowej historii i ucieleśniały w sobie światową tradycję. I jednocześnie odgrywały tradycjonalistyczny spektakl – bizantyjskiego Kościoła prawosławnego i sasanidzkich zoroastryjskich magów. To również był establiszment. Tak właśnie zawsze występowali prorocy i islam jest spadkobiercą tej linii.
A chrześcijaństwo i Watykan występują o bardziej chrześcijańską monarchię, za ustanowiony establiszment, za zorganizowanie świadomości symbolicznej – to zupełnie inna ideologia, która bliższa jest sasanidzkiemu Iranowi. Braminizmowi, wreszcie. Na pewno nie ideologii proroków monoteizmu. Tak więc występuje tu zasadnicza różnica. Jedyny punkt wspólny między nimi to odrzucenie liberalizmu. Chrześcijaństwo odrzuca liberalizm z jednego powodu, islam z innego. Pojawia się więc pewna taktyczna zbieżność.
SP: Tak więc islam i chrześcijaństwo to sojusznicy ?
GDż: Tylko na dzień dzisiejszy. Liberalizm na dziś przegrywa, możliwe, że na przeciągu jednego pokolenia stanie się z nim to samo, co z faszyzmem. Dziś o faszyźmie nie da się mówić jako o aktywnym czynniku światowym - i jestem przekonany, że za 10-15 lat, liberalizm dołączy do grona odrzuconych, przezwyciężonych, zdjętych z porządku dnia systemów. Tym bardziej, że i faszyzm, i komunizm – generalnie ujmując, są skrajnie prawicową i skrajnie lewicową formą liberalizmu.
Dlatego cała dzisiejsza zachodnia cywilizacja – to dzień wczorajszy, zaś liberalizm skończy się nader szybko. I wtedy stanie się w zupełności jasne, że chrześcijaństwo i islam mają różne sposoby widzenia świata.
SP: Zacznie się starcie ?
GDż: Starcie chrześcijaństwa z globalną ummą już ma miejsce, bez względu na taktyczne zbieżności w walce z liberalizmem. W przedmiocie zbieżności powiem że jest to walka z prawicowo-konserwatywnym baptystycznym chrześcijaństwem ucieleśnionym w USA. Cała ta liberalna masoneria związana jest z protestantyzmem, baptyzmem, egzystencjalizmem i tak dalej. Tam są skrzydła prawicowe i lewicowe... Oni, to znaczy protestanci, okazują otwartą nienawiść i do Watykanu, i do islamu, tak więc prowadzą wojnę na dwa fronty. I oto dzisiaj Watykan – podobnie jak niektóre elementy wewnątrz islamskiej ummy – rzuca wyzwanie Stanom Zjednoczonym. Prowadzi walkę. Tym niemniej interesy – podkreślę to jeszcze raz – nie staną się dzięki temu wspólne (ze światem islamu – przyp. R.L.).
SP: Dlaczego baptyzm stał się dziś wspólnym wrogiem ?
GDż: Należy zrozumieć, że chrześcijaństwo amerykańskiego typu to chrześcijaństwo w cudzysłowie, nader specyficzne zjawisko, które pojawiło się dość późno. I obecnie traci ono swój polityczny status, grunt pod nogami. Wszystko to zależy od siły USA jako mocarstwa.
Proszę sobie przypomnieć koniec XIX i początek XX wieku. Gdzie był wtedy baptyzm ? Pod względem ciężaru państwowego, ówczesne USA były w przybliżeniu jak współczesna Australia. Niewiele różniły się od Kanady. Dlatego na całym świecie, w tym również w Rosji, kultura baptystyczna była czymś egzotycznym. Głównym wyzwaniem dla rządzącego Kościoła (prawosławnego – przyp. R.L.) byli wtedy staroobrzędowcy. A baptyzm był niczym i nikim.
Dopiero po tym, jak po dwóch wojnach światowych USA stały się mocarstwem, wyrósłszy na rozgromieniu i okupacji (z pomocą ZSRS) Europy, baptyzm stał się poważnym wektorem, siłą. Ale wraz z USA i on zmierzchnie, gdyż nie ma w nim samodzielnego życia. Rzecz w tym, że eksploatuje on niektóre tendencje judeochrześcijańskie, które związane są ze światem saksońskim, z układami masońskimi, z żydostwem. „Mayflower”, emigracja protestantów z Anglii – to jedna z prób ustanowienia „Nowego Izraela”.
Generalnie, w większości żyjemy wewnątrz tego, jest to dla nas ogromnie znaczący czynnik. Dziś wypełnia to cały świat, kontroluje środki masowego przekazu. Ale ogólnie patrząc, to tylko niewielki moment w historii. Ta epoka szybko przeminie.
SP: Co ją zastąpi na Zachodzie ?
GDż: Tak naprawdę, główne dziś zagrożenie dla świata – to ustanowienie nowego władztwa faraona. Instytucji „władców ziemi”, którzy powitają nadchodzącego Antychrysta. Monarchistyczny, tradycjonalistyczny klub, dziś w pełnej skali, zakulisowo, odzyskuje polityczne pozycje, utracone w wyniku dwóch wojen światowych. Odzyskuje je i krzepnie.
Nadchodzi kryzys liberalnej gospodarki; zbliża się naprawdę mocny nacisk tradycjonalistyczny na liberalizm. Nadchodzi kryzys demokracji przedstawicielskiej. Dziś marginalizowanych jest wiele zagadnień podnoszonych przez socjaldemokrację, wysuniętych w okresie istnienia ZSRS, w toku rywalizacji z nim. Legitymizacja władzy pochodzącej z wyborów także jest zagrożona.
I jeśli USA zejdzie z areny politycznej jako główna muskularna siła planety, to pojawią się wówczas nowe silne trendy, które po prostu zniosą wszystko to, do czego przyzwyczailiśmy się na Zachodzie na przeciągu ostatnich pokoleń. Pomimo że ludziom wydaje się, że przedstawicielska demokracja, liberalizm, prawa człowieka istnieją już wieleset lat.
Weźmy choćby wspomnienia z życia w Paryżu w latach 20-tych i 30-tych. Na ten przykład służalczość i serwilizm paryskiego taksówkarza przed panami były takie, jakie znamy jedynie z literatury z czasów Gogola i Sałtykowa-Szczedrina, XIX wiek. Tym niemniej, paryski miejski taksówkarz czapkował przed „paniskiem” także w XX wieku.
Socjalna przepaść i bezprawie w dolnych warstwach społecznych dobiegły końca dopiero po 1945 r. Gdy wszystko zostało zmieszane i zmiecione przez okupację. A i to w większości nie do końca i nie we wszystkich miejscach. Teraz to wszystko będzie się odradzać. Tacy ideologowie jak Kristol (3), Perle (4) – twierdzą, że platońska republika powinna stać się podstawą nowej polityki, zaś podział na panów i niewolników – jest jedynym systemem podziału, mogącym ocalić cywilizację.
Odrzucenie egalitaryzmu postępuje i to w wielkiej skali. Jutro zostanie to ogłoszone jako rzecz kultywowana, jako część panującego systemu. Oto w Moskwie, przy Wydziale Socjologii Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego (MGU) istnieje tak zwany „klub konserwatywny” (5) kierowany przez profesora Dugina. Ten klub stawia opisaną tu problematykę w taki właśnie sposób. To nie żaden wymysł (креативная вылазка), wołanie na puszczy – to echo docierających tu zagranicznych tendencji, które podejmowane są przez najlepiej poinformowanych ludzi, w szczególności przez Dugina.
SP: Co chce temu przeciwstawić islam ?
GDż: Islam z tego punktu widzenia, stara się wystąpić jako ta sama siła, w charakterze której występował bolszewizm. Społeczna sprawiedliwość, walka z wyzyskiem, historia jako mająca sens, masy jako czynnik i uczestnik historii, nie zaś liść miotany wiatrem. Wszystkie te podstawowe idee są charakterystyczne dla całej tradycji monoteistycznej, począwszy od Abrahama. Nie ma to nic wspólnego z chrześcijaństwem, które zawsze było monarchistyczne, hierarchiczne itd. I wprost widziało monarchę jako reprezentanta Wielkiej Istoty na ziemi.
Islam opiera się na zbrojnej, narodowej demokracji bezpośredniego typu, to znaczy na wspólnocie. To jest właśnie polityczna manifestacja islamu – to otaczające Proroka wspólnoty Jego zwolenników. Ludzie zbrojni, którzy przyszli by bronić nowej idei świadomości, zjednoczeni na zasadach osobistego oddania Prorokowi, wierzący w to, co przekazano im jego ustami i gotowi za to umrzeć.
I równość między sobą, mówiąc nawiasem.
Ta zasada jest podstawą. (Muzułmanie) mogli ją zmieniać, naśladować pogański feudalizm – tracili swoją zwartość, ale zasada wciąż pozostawała i wychodziła na zewnątrz. W podświadomości, w psychice wszystkich muzułmanów, którzy stanowią jedną czwartą całej ludności planety. Z nimi zaś solidaryzuje się połowa ludności niemuzułmańskiej. Może nawet więcej.
SP: Ci, którzy są przeciwko społecznym nierównościom i monarchii ?
GDż: Ci, którzy są przeciwko obecnemu porządkowi światowemu. Nie wszyscy łączą go z chrześcijaństwem – Ameryka Łacińska powiedzmy, z pewnością nie łączy monarchów i nierówności społecznej z chrześcijaństwem. Z tym zagadnieniem radzono tam sobie w inny sposób. Ale występują oni przeciw światowemu porządkowi, przeciw temu, co Achmadinedżad nazwał niedawno „ruchem w stronę Szatana”, ze strony tych, którzy kierują globalną historią. Tak oto nie mniej niż połowa nie-muzułmanów solidaryzuje się z muzułmanami.
Chrześcijaństwo, w sensie politycznym, niczego nie proponuje, bierze wytwory pogańskie – cesarza, faraona – integruje te elementy i mówi: nie jesteśmy z tego świata, nie mamy własnego zdania w przedmiocie prawa i organizacji politycznej, popieramy jednak hierarchiczną władzę i pomazańca jako sposób bezpośredniego przejawiania się Wielkiej Istoty. Powstaje więc pytanie – a kim jest ta Wielka Istota ? I tu pojawiają się różnice zdań.
Wiadomo, że nie jest to Bóg proroków, o którym mówi Chrystus. Najprędzej byłaby to Wielka Istota, o której mówili cesarz, faraon, sasanidzcy monarchowie pogańskiego Iranu.
SP: Ale przecież w islamie również są imamowie, kalifowie. To nie pomazańcy ?
GDż: Imam to po prostu kierujący modlitwą, jeśli trzymać się najpowszechniej przyjętej wersji sunnickiej. Jest jeszcze szyickie pojmowanie słowa „imam”, związane z duchownymi przywódcami ummy, cykl których już się zakończył. Ostatni, dwunasty imam, stosownie do szyickiej interpretacji, pozostanie ukrytym i niewidocznym dla ludzkości do czasu, gdy objawi się wraz z Jezusem. Drugie przyjście Chrystusa będzie sprzężone z pojawieniem się dwunastego, ostatniego imama, który zniknął dwanaście wieków temu, gdy był małym chłopcem, podczas napadu na dom jego ojca. Stanowisko szyitów jest takie, że on żyje i z bożą pomocą ukrywa się do momentu swojego ujawnienia się. Tak więc, podobnie jak Jezus, w swoim czasie pojawi się jako żywy, by zmierzyć się z Antychrystem.
Kalifowie to coś zupełnie innego. Tam też nie ma żadnych pomazańców. Jest idea kalifa, któremu składa się przysięgę. Przysięgę wierności. Ale to nie czyni kalifa sakralną figurą. Składa się mu przysięgę, gdyż uważa się, że islamska umma powinna być zintegrowana pod jednolitym przywództwem politycznym. Nie jest to momentem sakralnym.
Ostatnim kalifem był Abdulhamid II, który przestał nim być w 1922 r. Jako kalif, został on pozbawiony swojej funkcji przez Attaturka. Był kalifem osmańskim. Wierność przysięgali mu jednak nie tylko poddani Imperium Osmańskiego, w skład którego wchodziła część Afryki Północnej, Bałkany i wszystkie dzisiejsze państwa arabskie. Na wierność przysięgali mu także muzułmanie indyjscy, którzy byli poddanymi Imperium Brytyjskiego. Również muzułmanie środkowoazjatyccy...
SP: Czy współcześnie żywe jest pragnienie odrodzenia kalifatu ? (1)) globalnego, nazwijmy to tak, duchowieństwa.
GDż: W zasadzie, wielu muzułmanów marzy dziś o ustanowieniu kalifatu, ale musiałoby to być związane z tym, że w warunkach dominacji Zachodu, ustanowienie kalifatu może przypominać ustanowienie pierwszego państwa socjalistycznego w świecie kapitalistycznym.
Mogłoby się to odbyć jedynie w warunkach porozumienia z Zachodem – tak jak Stalinowi udało się ustanowić ZSRS tylko porozumiewając się ze światem anglo-amerykańskim w przedmiocie wzajemnych stosunków. W przeciwnym razie, nie pozwolili by mu tego zrobić.
Muzułmanom nie jest potrzebny taki kalifat, który opierałby się na porozumieniu z Zachodem. W miejsce tego rozwijają się alternatywne formy przeciwdziałania porządkowi światowemu, idące w różnych kierunkach, poczynając od „światowej islamskiej ulicy” i kończąc na przykład ustanowieniem takiego sojuszu geopolitycznego jak dzisiejsze Iran-Turcja-Syria – możliwe, że jeszcze jakieś inne państwa, które utworzą blok, wypychający Amerykanów z Bliskiego Wschodu. Takie inicjatywy są już dziś rozwijane.
Na naszych oczach dokonuje się niewyobrażalne wcześniej zbliżenie – Ankary, Teheranu i Damaszku. Możliwe, że dołączą Malezja, Liban, Palestyna. Powoduje to duże zatroskanie na Zachodzie, ponieważ dzisiejszy Obama, ma ręce i nogi związane tym, że występuje w roli twórcy pokoju. Nie może rozpocząć wojny, nie może zrobić nic, poza uśmiechaniem się i gadaniem głupot. A czas upływa...
Stoimy na progu okresu dużych wstrząsów i zobaczymy wiele na własne oczy...
(Wywiad ukazał się 6 listopada A.D. 2010, tłum. z ros. R.L.)
Notka biograficzna:
Gejdar Dżemal (ur. 1947 r.) - filozof, politolog, poeta, ideolog islamizmu, przewodniczący Islamskiego Komitetu Rosji i członek Narodowej Konferencji Islamsko-Arabskiej.
Pochodzi z rodziny karabaskich Azerów o korzeniach arystokratycznych - jednym z jego przodków był karabaski chan Panach Ali (1693-1763). Z wyznania jest muzułmaninem-szyitą.
Dziadek Dżemala przed rewolucją pracował w administracji karabaskiej, zaś podczas przewrotu pełnił funkcję komornika. Dwukrotnie uratował wtedy życie późniejszemu przywódcy komunistycznego Azerbejdżanu Dżafarowi Mirowi Bagirowowi (1896-1956, pierwszy sekretarz KPA 1933-1953), tłumacząc później swój gest tradycyjną karabaską gościnnością, nie pozwalającą wydawać wrogom osób szukających schronienia w czyimś domu. Dzięki przyjaźni z Bagirowem, pomimo braku swojej przynależności do partii komunistycznej, dziadek Dżemala kierował oddziałem NKWD przeznaczonym do zwalczania bandytyzmu w Republice Zakauskiej, w czasie wojny domowej pełnił funkcję komisarza wojennego Karabachu, następnie zaś przewodniczącego Sądu Najwyższego Azerbejdżańskiej SRS. Po odsunięciu od władzy i skazaniu na śmierć Bagirowa, został pozbawiony wszystkich stanowisk i pensji, choć uniknął rozstrzelania.
Dziadek po matce zaciągnął się do sił rewolucyjnych jako siedemnastolatek. Brał udział w walkach z wojskami Denikina nad Donem, zaś w 1925 r. mianowano go na wysokie stanowisko na Kaukazie, gdzie spotkał się z przyszłą babcią Dżemala. Przodkowie tejże również kultywowali tradycje rycerskie, zaś kilku z nich zostało nawet upamiętnionych w historii jako uczestnicy bitwy pod Borodino.
Ojciec Dżemala – Dżachid był artystą, jego matka zajmowała się profesjonalnie hippiką. Rodzice rozwiedli się wkrótce po urodzeniu dziecka, zaś Gejdar wychowywany był w Moskwie przez babcię ze strony matki.
Dość wcześnie Dżemal przejawiać zaczął postawę skrajnie antysowiecką, jeszcze jako uczeń szkoły podstawowej przyjmując poglądy nietzscheańskie, białogwardyjskie, monarchistyczne i arystokratyczne. Jego wzorcami osobowymi byli wówczas bohaterowie walk z bolszewizmem: Andrzej Szkuro (1887-1947), Borys Annienkow (1889-1927) i Włodzimierz Kappel (1883-1927). Sprzyjała temu atmosfera szkoły, do której Dżemal uczęszczał wraz z licznymi potomkami rodzin białogwardyjskich. Według jego własnych słów, Ku zaskoczeniu, byli dworzanie żyli całkiem dobrze pod bokiem Stalina(6). W wieku dwunastu lat Dżemal zaczął prowadzić dziennik, w którym robił zapiski filozoficzne utrzymane w duchu poglądów Schopenhauera i Nietzschego. Pojawiają się tam odrzucenie pacyfizmu, rozważania nad wolą mocy, dehumanizacją, pesymizmem, antyfeminizmem, ideą walki jako „ojca wszystkich rzeczy”. Mając lat czternaście, Dżemal rozpoczął samodzielne studia nad myślą Hegla i Marksa, zapełniając swoimi notatkami marginesy egzemplarza Kapitału, znalezionego w świetnie wyposażonej domowej biblioteczce dziadka.
Nonkonformistyczne usposobienie Dżemala spowodowało skonfliktowanie go z niemal całą kadrą nauczycielską i ze wszystkimi uczniami jego macierzystej szkoły. Fakt, iż nie przyniosło to wówczas kłopotów ani jemu samemu, ani jego najbliższym, należy tłumaczyć względnie zamkniętym charakterem placówki oraz przypadającym na lata szkolne Dżemala okresem postalinowskiej „odwilży”. Pomimo swojego aspołecznego zachowania, otrzymał on nawet stosowną rekomendację ze szkoły, wymaganą od kandydatów na studia w Instytucie Języków Orientalnych MGU, chociaż nigdy wcześniej nie był członkiem Komsomołu, czego wymagano przy wystawianiu rekomendacji. Do Komsomołu wstąpił dopiero po przyjęciu na uczelnię. Z tejże został jednak relegowany zaledwie po kilku miesiącach. Jak sam wspomina Nie minął nawet rok, gdy wygnano mnie najpierw z Komsomołu a później i z uniwersytetu, za zachowanie „niezgodne ze wzorem sowieckiego studenta”. Otwarcie dystansowałem się od życia studenckiego, konfliktowałem z wykładowcami. (7) Powołany do wojska zdobył sobie jednak sympatię żołnierzy ze swego batalionu – mających na ogół jedynie wykształcenie podstawowe, a często wyrastających ze środowisk przestępczych lub z marginesu społecznego. Gdy z powodu swoich antysowieckich przekonań odmówił złożenia przysięgi wojskowej, udało mu się uniknąć siedmiu lat więzienia tylko dzięki wystawieniu mu opinii lekarskiej stwierdzającej chorobę psychiczną.
Wróciwszy do Moskwy, zaczął pracować jako korektor w wydawnictwie Медицина (Medycyna), później zaś jako recenzent literatury filozoficznej. Rozpoczął intensywne samokształcenie, płynnie władając dziś tureckim, angielskim, francuskim i tadżyckim, czytając zaś dodatkowo po arabsku, włosku i niemiecku (8). Znajomość języków obcych pozwoliła mu przyswoić sobie imponujący zasób literatury filozoficznej i tradycjonalistycznej. Około roku 1968 poznał Eugeniusza Gołowina (1938-2010) i Jerzego Mamlejewa (ur. 1931 r.) - uczestników moskiewskiej bohemy ezoteryczno-tradycjonalistycznej, której członkowie spotykali się z mieszkaniu Mamlejewa w zaułku Jużynskim. Studiowano tam intensywnie pisma alchemiczne, okultystyczne, ezoteryczne i filozoficzne. Przeprowadzano na sobie eksperymenty psychologiczne i praktykowano ćwiczenia duchowe oraz rytuały inicjacyjne. W końcu lat 70-tych, najgłębiej wtajemniczeni, wśród których znaleźli się również Aleksander Dugin i Gejdar Dżemal, zostali zaprzysiężeni w Czarnym Zakonie SS, którego Reichsführerem został Gołowin (9). W 1988 r. Dżemal wraz z Duginem wstąpił do nacjonalistycznej organizacji Память (Pamięć), z której jednak został szybko usunięty.
W 1990 r. Dżemal był współzałożycielem Islamskiej Partii Odrodzenia, następnie zaś wspomnianego na poczatku Islamskiego Komitetu Rosji. W latach 90-tych prowadził również liczne poświęcone islamowi audycje telewizyjne, jak na przykład islamską sekcję programu religijnego „Ныне“ („Teraz“), oraz wydawał i redagował islamską prasę. Był jedynym obywatelem Rosji, który został przyjęty na audiencji przez autora islamskiej rewolucji w Iranie, Ruhollaha Chomeiniego (1902-1989). Wielkie wrażenie wywarły na nim słowa Ajatollaha iż „Jeśli interesy islamu i narodu irańskiego rozejdą się, wowczas wybierzemy interesy islamu“(10). Stał się zwolennikiem ogólnoświatowej rewolucji islamskiej. Jako konsultant gen. Aleksandra Lebiedzia (11) doradzał mu w sprawach dotyczących islamu i polityki rosyjskiej na Kaukazie i na Bliskim Wschodzie. Jego Komitet wszedł w skład Sojuszu Organizacji Patriotycznych i Narodowych. W 1999 r. na konferencji islamsko-prawosławnej w Sankt-Petersburgu, zaproponował strategiczny sojusz prawosławia i islamu, skierowany przeciwko Zachodowi. W 2001 r. zaproponował nawiązanie wzajemnych stosunków pomiędzy politycznym islamem a ruchami antyglobalistycznymi. 10 marca 2010 r. podpisał apel rosyjskiej opozycji Putin powinien odejść.
Dżemal jest zwolennikiem łączenia islamu i marksizmu oraz entuzjastycznie odnosi się do wahhabizmu jako do siły rewolucyjnej, niszczącej tradycyjny, oparty na przedislamskim prawie klanowym, tzw. adatach, porządek społeczny i kulturowy na Kaukazie: "Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że pod terminem „wahhabizm“ należy rozumieć walkę sił islamskich przeciw tysiącletniej strukturze klanowo-plemiennej, która dominuje w społeczeństwie kaukaskim i która robi z kaukaskiego społeczeństwa archaiczną, agrarną (почвенную – dosł. ziemską) wspólnotę socjalną, zupelnie nie zdolną odpowiedzieć na te wyzwania, które dzień dzisiejszy rzuca narodom kaukaskim. Na Kaukazie ma miejsce ostry deficyt surowców, przeludnienie, to znaczy, że przed regionem stoją ostre demokratyczne, socjalne, surowcowe problemy. W tych okolicznościach archaiczna struktura społeczena, która pomagała konserwować system carski i która w bardzo dobrym stanie przeżyła system sowiecki, odgrywa zgubną rolę. Aktywne dziś siły islamskie, które prowadzą przeciwko niej walkę, niosą ze sobą antyarchaiczny, nowy model egalitarnej świadomości muzułmańskiej. To jedyna szansa Kaukazu na ocalenie w dzisiejszej epoce." (12)
Dżemal przez lata pozostawał pod bardzo dużym wpływem myśli Renata Guenona (1886-1951), dzięki której nawrócił się na islam, lecz którą ostatecznie odrzucił: „Będąc uczniem szkoły podstawowej przyswoiłem sobie blok klasycznej filozofii literatury, wcześnie opanowałem i Hegla, zaś w wieku dwudziestu lat zaznajomiłem się z pracami Renata Guenona i szkołą tradycjonalistów, którzy także przyjęli islam – Guenon w 1912 r., wkrótce zaś również jego naśladowcy. Dla tradycjonalistów to wlaśnie islam stał się platformą prowadzącą do wewnętrznego postrzegania ukrytej treści rzeczywistości. Wszyscy oni występowali przeciw neospirytyzmowi (to prąd, który zaczął przenikać do Europy poprzez ludzi takich jak Bławatska), który kokietował różne formy wschodniego pogaństwa i był dla tradycjonalistów profanacją.
Oczywiście tradycjonaliści nie odrzucają hinduizmu, lecz z punktu widzenia Guenona, jedynie islam jest formą tradycji możliwą do zaadoptowania przez człowieka Zachodu. Jego zdaniem, islam zachował duchową sukcesję, prowadzącą do głównego, wspierającego korzenia (к столбовому корню – dosł. do słupowego korzenia), która otwarta jest dla ludźi typu europejskiego i zachodniego, podczas gdy hinduizm i tradycja dalekowschodnia są możliwe do przyjęcia tylko przez ludzi Wschodu. Hinduizm w ogóle zamyka człowieka w kaście, w której się urodził.
Guenon uznawał europejskich naśladowców hinduizmu za liberałów, odgrywających profaniczną parodię tradycji. On sam przedkładał inny sposób spojrzenia na rzeczywistość. Guenon interpretował rzeczywistość nie jako „wschodzącą“ – od orzęsków do noosfery, lecz jako „schodzącą“ - od Absolutu do skrajnie niskich form manifestacji.
To nie jest islamskie spojrzenie na rzeczy: jego korzenie tkwią w hinduiźmie i u Platona, do islamu zaś trafiło za pośrednictwem sufizmu. Sufii, jako mistycy i ezoterycy, zajmują pozycję teologiczną nie mającą nic wspólnego z Koranem, lecz będącą poglądem o wiele bardziej archaicznym. Więcej, Koran został wprowadzony właśnie dlatego, żeby pogląd ten odrzucić. Wszystko to jednak stało się dla mnie jasne dopiero poźniej. Z początku przeżywałem pełną identyfikację z doktryną Guenona, dopóki nie znalazłem punktu, gdzie poczułem dyskomfort i konieczność rozejścia się.
Doszedłem do wniosku, że Guenon opisuje rzeczywistość taką, jaką ona jest, podczas gdy należy ją zinterpretować z innego punktu widzenia – jaką ona być powinna. Stworzenie, które z punktu widzenia Guenona jest „najoptymalniejszym“ze wszystkiego, co możliwe, mnie instynktownie wydawało się być fundamentalną pomyłką, która wbudowana została w programową formę tego, co było pierwsze. U człowieka współczesnego pogląd taki wywołuje oczywiście sprzeciw – nie może on przecież zrozumieć tego, że stworzenie, częścią którego on jest, to nie samowystarczalna najwyższa wartość, lecz wyzwanie i postawienie zadania, by stworzenie owo przezwyciężyć !
Jednak pogląd taki przekazują nam wszystkie objawienia monoteistyczne – wszędzie tam znajdujemy wezwania do stosowania siły dla osiągnięcia Królestwa Bożego, przypomnienie o tym, że nastaną nowa ziemia i nowe niebo, podobnie jak o obróceniu się życia w pył i rozdzieleniu życia bliższego i życia dalszego. Sensem wysiłku (dżihadu), jako sumy wszystkich wysiłków na ścieżce Allaha, jest wskazanie na to, że w końcu historii przyjdzie Mahdi, który na koniec przepełni stworzenie sprawiedliwością. Podczas gdy wcześniej było ono przepełnione niesprawiedliwością.
Monoteiście dana jest więc wskazówka, że prorocy przychodzą na świat w celu wskazania na pomyłkę położoną pod fundament tego świata. W tym miejscu u wierzącego zaczyna się schizofreniczne rozdwojenie osobowości, ponieważ chce on zharmonizować się ze stworzeniem, a nie mu przeciwstawiać. Z drugiej strony, powinien on przecież iść ścieżką naprawienia tego stworzenia. W rezultacie powstaje teoria, że całe stworzenie urządzone jest optymalnie, lecz tam, gdzie znajdujemy się my, jest jakiś defekt, który należy doprowadzić do stanu harmonii z tym, co było na poczatku.“ (13)
(Oprac. R.L.)
Przypisy:
1.Niejednoznaczny termin pochodzący od starogreckiego słowa σύγκλητος (dosł. „zwołany”). W językach słowiańskich – rosyjskim, ukraińskim i bułgarskim odnoszony na ogół do zebrania wyższych dostojników państwowych.
2.Czyli spoza grona państw członkowskich Wspólnoty Niepodległych Państw.
3. Chodzi o ideologa neokonserwatyzmu Irvinga Kristola (1920-2009).
4.Ryszard Perle (ur. 1941 r.) - amerykański polityk i doradca w dziedzinie polityki bezpieczeństwa. W okresie prezydentury Ronalda Reagana był zastępcą sekretarza obrony (1981-1987), w okresie prezydentury Jerzego Busha młodszego pełnił funkcję szefa komitetu doradczego Rady Polityki Bezpieczeństwa (2001-2003). Jeden z czołowych eksponentów neokonserwatyzmu w elicie władzy USA.
5. Dżemal ma na myśli Centrum Studiów Konserwatywnych (Центр консервативных исследований), powołane staraniem dziekana Włodzimierza Dobrenkowa i prof. Aleksandra Dugina w sierpniu 2008 r. przy Wydziale Socjologicznym MGU. Strona internetowa Centrum: www.konservatizm.org
6.Cyt. za: M. Lesko, Гейдар Джемаль: предвестник абсолюта, http://leftfront.ru/48E54...2D9AE39144.html (07.01.2011).
7.Cyt. za: Tamże.
8.Zob. A. Czeliukow, Шизоиды, "Лица" wrzesień 1997.
9.Zob. A. Czeliukow, art. cyt.; M. Łatysziewa, Путин и бездна, "Версия".
10.Cyt. za: M. Lesko, art. cyt.
11.Aleksander Lebiedź (1950-2002) – rosyjski generał i polityk, w 1996 r. reprezentował stronę rosyjską w negocjacjach poprzedzających podpisanie układu rozejmowego z czeczeńskimi separatystami w Chasaw-jurcie. Układ oddawał faktyczną władzę nad zbuntowaną republiką separatystom.
12.M. Szewczenko, Спор мусульман между собою, „Независимая газета” z 21 sierpnia 1999 r.
13.Cyt. za: M. Lesko, art. cyt.
Gejdar Dżemal o tym, o co i z kim walczy światowy islam.
Świat się zmienia – więcej, jeśli wierzyć powszechnemu przekonaniu, świat stoi u progu nieznanej jeszcze katastrofy. Czy będzie to wojna światowa, czy łańcuch lokalnych konfliktów „wszystkich ze wszystkimi” - wciąż nie wiadomo, podobnie jak niewiadomy jest „temat” przyszłego kataklizmu. Wojna o zasoby lub o strefy wpływów na świecie, wojna państw z korporacjami lub wojna religijna niebywałego rozmiaru.
Ostatnią z wymienionych możliwości – wojnę religijną – wielu uważa za najbardziej prawdopodobną, a wzdłuż jakiej linii przejdzie w takim wypadku linia frontu, jest dobrze widoczne: najbardziej energicznym i najgroźniejszym ruchem od początku wieku pozostaje światowy islam.
Jednakowoż, jeśli ideolodzy światowego islamu porozumieli się już, kogo uznać za „Szatana”, to umownie zdefiniowany świat zachodni dotychczas nie zdecydował się ostatecznie, jaka będzie przyszła światowa wojna. Tak, wielu europejskich i amerykańskich humanistów uznaje, że zbliżająca się katastrofa nie będzie miała charakteru religijnego, lecz socjalny: ich zdaniem walka toczyć się będzie pomiędzy bogactwem i biedą, pomiędzy „złotym miliardem” i wszystkimi pozostałymi. Drugi potencjalny front to zwolennicy globalizacji i wszystkiego, co z nią związane, przeciw izolacjonistom i stronnikom świata zróżnicowanego (дивергенции).
W tej sytuacji światowe chrześcijaństwo – w pierwszym rzędzie Kościół rzymskokatolicki – stara się zachowywać dyplomatycznie, nie zajmując żadnego z przygotowanych dla niego „okopów”. Watykan nie rwie się do walki z islamem, lecz przygotowuje się by z nim konkurować, prezentując się jako religia bardziej przyjazna ludziom, bardziej socjalna. Tą właśnie taktykę przejmuje w Rosji rosyjski Kościół prawosławny – uruchamia on liczne programy socjalne, wśród nich zaś oświatowe.
Wielu przypuszcza, że w globalnej skali, interesy kościołów chrześcijańskich i islamu w przybliżeniu są jednakowe – i jedni i drudzy walczą o moralność i tradycyjną kulturę przeciwko globalnej „syntetycznej” cywilizacji. Jednak jeśli wierzyć przywódcy Islamskiego Komitetu Rosji nie wszystko bynajmniej wygląda tak prosto:
„Swobodnaja Pressa”: W Rosji islam nabiera społecznego znaczenia i wpływów. Czy może pod tymi względami konkurować z prawosławiem ?
Gejdar Dżemal: Rzecz w tym, że rosyjski Kościół prawosławny, posługując się poparciem kremlowskiej administracji i federalnej biurokracji, jawnie pozostaje na terytorium Rosji poza wszelką konkurencją, jest bardzo wielką siłą. Tak się jednak tylko wydaje na pierwszy rzut oka, w rzeczywistości to złudzenie. Ponieważ w ogólnoświatowym kontekście Kościół prawosławny jest skrajnie prowincjonalny. Nie jest on poważnym graczem w globalnym senacie (синклите
Rosyjscy muzułmanie są bardzo przytłumieni, rozproszeni, prześladowani – są oni jednak częścią światowej ummy, którą tworzy jedna czwarta ludzkości. I ta światowa umma – 1,5 miliarda ludzi – w ten czy w inny sposób przeciwstawia się światowemu porządkowi i światowemu systemowi władzy. Tak więc, rosyjscy muzułmanie, w ten czy w inny sposób, włączeni są w ten kierunek globalnego protestu.
Tak więc dysproporcja na korzyść rosyjskiego Kościoła prawosławnego - niby wyraźna, jeśli patrzeć z wnętrza Rosji – przekształca się w swoje przeciwieństwo, jeśli spojrzeć na układ światowy.
SP: Kto wchodzi w skład rosyjskiej ummy ?
GDż: Do ummy zaliczają się nie tylko Tatarzy i mieszkańcy Kaukazu, lecz także imigranci z Azji Centralnej, z Kaukazu Południowego a także z dalszej zagranicy (2) – to nieznaczna część, 1-2% światowej wspólnoty muzułmańskiej. A tymczasem światowa wspólnota muzułmańska – to już polityczna międzynarodówka, która zdecydowanie przeciwstawia się ideologicznie globalnemu światowemu rządowi – w ekonomice, ideologii i tak dalej.
SP: Odnosi się wrażenie, że rosyjski Kościół prawosławny i rosyjski islam są gotowe wspólnie przeciwstawić się globalizacji i tym podobnym rzeczom...
GDż: Prawosławie w ogóle nie stawia sobie za cel przeciwstawienia się czemukolwiek. Obecnie po prostu rozkład Kościoła prawosławnego zbliża go do Watykanu, ponieważ są związki na wielu poziomach, jest też pole do współpracy. A Watykan próbuje obecnie grać przeciwko liberalnemu klubowi. Ale ta gra jest czymś zupełnie innym, niż walka, którą przeciw liberalnemu klubowi prowadzi islam. Rzecz w tym, ze muzułmanie występują przeciwko światowemu porządkowi w całej jego rozciągłości, a Watykan jedynie przeciw skrzydłu liberalnemu tego porządku – popierając skrzydło tradycjonalistyczne.
SP: To kwestia różnego rozumienia Tradycji ?
GDż: Islam w ogóle nie walczy o tradycjonalizm. Ponieważ islam – to spadkobierca Abrahama, Mojżesza, Jezusa i Mahometa, pokój im wszystkim. To prorocy, którzy występowali przeciw establiszmentowi i tradycjonalizmowi swoich czasów. Abraham – przeciwko duchowno-ideologicznemu kompleksowi asyryjsko-babilońskiemu, Mojżesz – przeciw faraonowi, kluczowej duchowno-politycznej figurze swojego czasu. Jezus występował przeciwko rzymskiemu imperium, przeciw cezarowi. A Mahomet, niech błogosławi go Allah, występował przeciw dwóm mocarstwom swoich czasów – Bizancjum i sasanidzkiemu Iranowi, które były głównymi graczami ówczesnej światowej historii i ucieleśniały w sobie światową tradycję. I jednocześnie odgrywały tradycjonalistyczny spektakl – bizantyjskiego Kościoła prawosławnego i sasanidzkich zoroastryjskich magów. To również był establiszment. Tak właśnie zawsze występowali prorocy i islam jest spadkobiercą tej linii.
A chrześcijaństwo i Watykan występują o bardziej chrześcijańską monarchię, za ustanowiony establiszment, za zorganizowanie świadomości symbolicznej – to zupełnie inna ideologia, która bliższa jest sasanidzkiemu Iranowi. Braminizmowi, wreszcie. Na pewno nie ideologii proroków monoteizmu. Tak więc występuje tu zasadnicza różnica. Jedyny punkt wspólny między nimi to odrzucenie liberalizmu. Chrześcijaństwo odrzuca liberalizm z jednego powodu, islam z innego. Pojawia się więc pewna taktyczna zbieżność.
SP: Tak więc islam i chrześcijaństwo to sojusznicy ?
GDż: Tylko na dzień dzisiejszy. Liberalizm na dziś przegrywa, możliwe, że na przeciągu jednego pokolenia stanie się z nim to samo, co z faszyzmem. Dziś o faszyźmie nie da się mówić jako o aktywnym czynniku światowym - i jestem przekonany, że za 10-15 lat, liberalizm dołączy do grona odrzuconych, przezwyciężonych, zdjętych z porządku dnia systemów. Tym bardziej, że i faszyzm, i komunizm – generalnie ujmując, są skrajnie prawicową i skrajnie lewicową formą liberalizmu.
Dlatego cała dzisiejsza zachodnia cywilizacja – to dzień wczorajszy, zaś liberalizm skończy się nader szybko. I wtedy stanie się w zupełności jasne, że chrześcijaństwo i islam mają różne sposoby widzenia świata.
SP: Zacznie się starcie ?
GDż: Starcie chrześcijaństwa z globalną ummą już ma miejsce, bez względu na taktyczne zbieżności w walce z liberalizmem. W przedmiocie zbieżności powiem że jest to walka z prawicowo-konserwatywnym baptystycznym chrześcijaństwem ucieleśnionym w USA. Cała ta liberalna masoneria związana jest z protestantyzmem, baptyzmem, egzystencjalizmem i tak dalej. Tam są skrzydła prawicowe i lewicowe... Oni, to znaczy protestanci, okazują otwartą nienawiść i do Watykanu, i do islamu, tak więc prowadzą wojnę na dwa fronty. I oto dzisiaj Watykan – podobnie jak niektóre elementy wewnątrz islamskiej ummy – rzuca wyzwanie Stanom Zjednoczonym. Prowadzi walkę. Tym niemniej interesy – podkreślę to jeszcze raz – nie staną się dzięki temu wspólne (ze światem islamu – przyp. R.L.).
SP: Dlaczego baptyzm stał się dziś wspólnym wrogiem ?
GDż: Należy zrozumieć, że chrześcijaństwo amerykańskiego typu to chrześcijaństwo w cudzysłowie, nader specyficzne zjawisko, które pojawiło się dość późno. I obecnie traci ono swój polityczny status, grunt pod nogami. Wszystko to zależy od siły USA jako mocarstwa.
Proszę sobie przypomnieć koniec XIX i początek XX wieku. Gdzie był wtedy baptyzm ? Pod względem ciężaru państwowego, ówczesne USA były w przybliżeniu jak współczesna Australia. Niewiele różniły się od Kanady. Dlatego na całym świecie, w tym również w Rosji, kultura baptystyczna była czymś egzotycznym. Głównym wyzwaniem dla rządzącego Kościoła (prawosławnego – przyp. R.L.) byli wtedy staroobrzędowcy. A baptyzm był niczym i nikim.
Dopiero po tym, jak po dwóch wojnach światowych USA stały się mocarstwem, wyrósłszy na rozgromieniu i okupacji (z pomocą ZSRS) Europy, baptyzm stał się poważnym wektorem, siłą. Ale wraz z USA i on zmierzchnie, gdyż nie ma w nim samodzielnego życia. Rzecz w tym, że eksploatuje on niektóre tendencje judeochrześcijańskie, które związane są ze światem saksońskim, z układami masońskimi, z żydostwem. „Mayflower”, emigracja protestantów z Anglii – to jedna z prób ustanowienia „Nowego Izraela”.
Generalnie, w większości żyjemy wewnątrz tego, jest to dla nas ogromnie znaczący czynnik. Dziś wypełnia to cały świat, kontroluje środki masowego przekazu. Ale ogólnie patrząc, to tylko niewielki moment w historii. Ta epoka szybko przeminie.
SP: Co ją zastąpi na Zachodzie ?
GDż: Tak naprawdę, główne dziś zagrożenie dla świata – to ustanowienie nowego władztwa faraona. Instytucji „władców ziemi”, którzy powitają nadchodzącego Antychrysta. Monarchistyczny, tradycjonalistyczny klub, dziś w pełnej skali, zakulisowo, odzyskuje polityczne pozycje, utracone w wyniku dwóch wojen światowych. Odzyskuje je i krzepnie.
Nadchodzi kryzys liberalnej gospodarki; zbliża się naprawdę mocny nacisk tradycjonalistyczny na liberalizm. Nadchodzi kryzys demokracji przedstawicielskiej. Dziś marginalizowanych jest wiele zagadnień podnoszonych przez socjaldemokrację, wysuniętych w okresie istnienia ZSRS, w toku rywalizacji z nim. Legitymizacja władzy pochodzącej z wyborów także jest zagrożona.
I jeśli USA zejdzie z areny politycznej jako główna muskularna siła planety, to pojawią się wówczas nowe silne trendy, które po prostu zniosą wszystko to, do czego przyzwyczailiśmy się na Zachodzie na przeciągu ostatnich pokoleń. Pomimo że ludziom wydaje się, że przedstawicielska demokracja, liberalizm, prawa człowieka istnieją już wieleset lat.
Weźmy choćby wspomnienia z życia w Paryżu w latach 20-tych i 30-tych. Na ten przykład służalczość i serwilizm paryskiego taksówkarza przed panami były takie, jakie znamy jedynie z literatury z czasów Gogola i Sałtykowa-Szczedrina, XIX wiek. Tym niemniej, paryski miejski taksówkarz czapkował przed „paniskiem” także w XX wieku.
Socjalna przepaść i bezprawie w dolnych warstwach społecznych dobiegły końca dopiero po 1945 r. Gdy wszystko zostało zmieszane i zmiecione przez okupację. A i to w większości nie do końca i nie we wszystkich miejscach. Teraz to wszystko będzie się odradzać. Tacy ideologowie jak Kristol (3), Perle (4) – twierdzą, że platońska republika powinna stać się podstawą nowej polityki, zaś podział na panów i niewolników – jest jedynym systemem podziału, mogącym ocalić cywilizację.
Odrzucenie egalitaryzmu postępuje i to w wielkiej skali. Jutro zostanie to ogłoszone jako rzecz kultywowana, jako część panującego systemu. Oto w Moskwie, przy Wydziale Socjologii Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego (MGU) istnieje tak zwany „klub konserwatywny” (5) kierowany przez profesora Dugina. Ten klub stawia opisaną tu problematykę w taki właśnie sposób. To nie żaden wymysł (креативная вылазка), wołanie na puszczy – to echo docierających tu zagranicznych tendencji, które podejmowane są przez najlepiej poinformowanych ludzi, w szczególności przez Dugina.
SP: Co chce temu przeciwstawić islam ?
GDż: Islam z tego punktu widzenia, stara się wystąpić jako ta sama siła, w charakterze której występował bolszewizm. Społeczna sprawiedliwość, walka z wyzyskiem, historia jako mająca sens, masy jako czynnik i uczestnik historii, nie zaś liść miotany wiatrem. Wszystkie te podstawowe idee są charakterystyczne dla całej tradycji monoteistycznej, począwszy od Abrahama. Nie ma to nic wspólnego z chrześcijaństwem, które zawsze było monarchistyczne, hierarchiczne itd. I wprost widziało monarchę jako reprezentanta Wielkiej Istoty na ziemi.
Islam opiera się na zbrojnej, narodowej demokracji bezpośredniego typu, to znaczy na wspólnocie. To jest właśnie polityczna manifestacja islamu – to otaczające Proroka wspólnoty Jego zwolenników. Ludzie zbrojni, którzy przyszli by bronić nowej idei świadomości, zjednoczeni na zasadach osobistego oddania Prorokowi, wierzący w to, co przekazano im jego ustami i gotowi za to umrzeć.
I równość między sobą, mówiąc nawiasem.
Ta zasada jest podstawą. (Muzułmanie) mogli ją zmieniać, naśladować pogański feudalizm – tracili swoją zwartość, ale zasada wciąż pozostawała i wychodziła na zewnątrz. W podświadomości, w psychice wszystkich muzułmanów, którzy stanowią jedną czwartą całej ludności planety. Z nimi zaś solidaryzuje się połowa ludności niemuzułmańskiej. Może nawet więcej.
SP: Ci, którzy są przeciwko społecznym nierównościom i monarchii ?
GDż: Ci, którzy są przeciwko obecnemu porządkowi światowemu. Nie wszyscy łączą go z chrześcijaństwem – Ameryka Łacińska powiedzmy, z pewnością nie łączy monarchów i nierówności społecznej z chrześcijaństwem. Z tym zagadnieniem radzono tam sobie w inny sposób. Ale występują oni przeciw światowemu porządkowi, przeciw temu, co Achmadinedżad nazwał niedawno „ruchem w stronę Szatana”, ze strony tych, którzy kierują globalną historią. Tak oto nie mniej niż połowa nie-muzułmanów solidaryzuje się z muzułmanami.
Chrześcijaństwo, w sensie politycznym, niczego nie proponuje, bierze wytwory pogańskie – cesarza, faraona – integruje te elementy i mówi: nie jesteśmy z tego świata, nie mamy własnego zdania w przedmiocie prawa i organizacji politycznej, popieramy jednak hierarchiczną władzę i pomazańca jako sposób bezpośredniego przejawiania się Wielkiej Istoty. Powstaje więc pytanie – a kim jest ta Wielka Istota ? I tu pojawiają się różnice zdań.
Wiadomo, że nie jest to Bóg proroków, o którym mówi Chrystus. Najprędzej byłaby to Wielka Istota, o której mówili cesarz, faraon, sasanidzcy monarchowie pogańskiego Iranu.
SP: Ale przecież w islamie również są imamowie, kalifowie. To nie pomazańcy ?
GDż: Imam to po prostu kierujący modlitwą, jeśli trzymać się najpowszechniej przyjętej wersji sunnickiej. Jest jeszcze szyickie pojmowanie słowa „imam”, związane z duchownymi przywódcami ummy, cykl których już się zakończył. Ostatni, dwunasty imam, stosownie do szyickiej interpretacji, pozostanie ukrytym i niewidocznym dla ludzkości do czasu, gdy objawi się wraz z Jezusem. Drugie przyjście Chrystusa będzie sprzężone z pojawieniem się dwunastego, ostatniego imama, który zniknął dwanaście wieków temu, gdy był małym chłopcem, podczas napadu na dom jego ojca. Stanowisko szyitów jest takie, że on żyje i z bożą pomocą ukrywa się do momentu swojego ujawnienia się. Tak więc, podobnie jak Jezus, w swoim czasie pojawi się jako żywy, by zmierzyć się z Antychrystem.
Kalifowie to coś zupełnie innego. Tam też nie ma żadnych pomazańców. Jest idea kalifa, któremu składa się przysięgę. Przysięgę wierności. Ale to nie czyni kalifa sakralną figurą. Składa się mu przysięgę, gdyż uważa się, że islamska umma powinna być zintegrowana pod jednolitym przywództwem politycznym. Nie jest to momentem sakralnym.
Ostatnim kalifem był Abdulhamid II, który przestał nim być w 1922 r. Jako kalif, został on pozbawiony swojej funkcji przez Attaturka. Był kalifem osmańskim. Wierność przysięgali mu jednak nie tylko poddani Imperium Osmańskiego, w skład którego wchodziła część Afryki Północnej, Bałkany i wszystkie dzisiejsze państwa arabskie. Na wierność przysięgali mu także muzułmanie indyjscy, którzy byli poddanymi Imperium Brytyjskiego. Również muzułmanie środkowoazjatyccy...
SP: Czy współcześnie żywe jest pragnienie odrodzenia kalifatu ? (1)) globalnego, nazwijmy to tak, duchowieństwa.
GDż: W zasadzie, wielu muzułmanów marzy dziś o ustanowieniu kalifatu, ale musiałoby to być związane z tym, że w warunkach dominacji Zachodu, ustanowienie kalifatu może przypominać ustanowienie pierwszego państwa socjalistycznego w świecie kapitalistycznym.
Mogłoby się to odbyć jedynie w warunkach porozumienia z Zachodem – tak jak Stalinowi udało się ustanowić ZSRS tylko porozumiewając się ze światem anglo-amerykańskim w przedmiocie wzajemnych stosunków. W przeciwnym razie, nie pozwolili by mu tego zrobić.
Muzułmanom nie jest potrzebny taki kalifat, który opierałby się na porozumieniu z Zachodem. W miejsce tego rozwijają się alternatywne formy przeciwdziałania porządkowi światowemu, idące w różnych kierunkach, poczynając od „światowej islamskiej ulicy” i kończąc na przykład ustanowieniem takiego sojuszu geopolitycznego jak dzisiejsze Iran-Turcja-Syria – możliwe, że jeszcze jakieś inne państwa, które utworzą blok, wypychający Amerykanów z Bliskiego Wschodu. Takie inicjatywy są już dziś rozwijane.
Na naszych oczach dokonuje się niewyobrażalne wcześniej zbliżenie – Ankary, Teheranu i Damaszku. Możliwe, że dołączą Malezja, Liban, Palestyna. Powoduje to duże zatroskanie na Zachodzie, ponieważ dzisiejszy Obama, ma ręce i nogi związane tym, że występuje w roli twórcy pokoju. Nie może rozpocząć wojny, nie może zrobić nic, poza uśmiechaniem się i gadaniem głupot. A czas upływa...
Stoimy na progu okresu dużych wstrząsów i zobaczymy wiele na własne oczy...
(Wywiad ukazał się 6 listopada A.D. 2010, tłum. z ros. R.L.)
Notka biograficzna:
Gejdar Dżemal (ur. 1947 r.) - filozof, politolog, poeta, ideolog islamizmu, przewodniczący Islamskiego Komitetu Rosji i członek Narodowej Konferencji Islamsko-Arabskiej.
Pochodzi z rodziny karabaskich Azerów o korzeniach arystokratycznych - jednym z jego przodków był karabaski chan Panach Ali (1693-1763). Z wyznania jest muzułmaninem-szyitą.
Dziadek Dżemala przed rewolucją pracował w administracji karabaskiej, zaś podczas przewrotu pełnił funkcję komornika. Dwukrotnie uratował wtedy życie późniejszemu przywódcy komunistycznego Azerbejdżanu Dżafarowi Mirowi Bagirowowi (1896-1956, pierwszy sekretarz KPA 1933-1953), tłumacząc później swój gest tradycyjną karabaską gościnnością, nie pozwalającą wydawać wrogom osób szukających schronienia w czyimś domu. Dzięki przyjaźni z Bagirowem, pomimo braku swojej przynależności do partii komunistycznej, dziadek Dżemala kierował oddziałem NKWD przeznaczonym do zwalczania bandytyzmu w Republice Zakauskiej, w czasie wojny domowej pełnił funkcję komisarza wojennego Karabachu, następnie zaś przewodniczącego Sądu Najwyższego Azerbejdżańskiej SRS. Po odsunięciu od władzy i skazaniu na śmierć Bagirowa, został pozbawiony wszystkich stanowisk i pensji, choć uniknął rozstrzelania.
Dziadek po matce zaciągnął się do sił rewolucyjnych jako siedemnastolatek. Brał udział w walkach z wojskami Denikina nad Donem, zaś w 1925 r. mianowano go na wysokie stanowisko na Kaukazie, gdzie spotkał się z przyszłą babcią Dżemala. Przodkowie tejże również kultywowali tradycje rycerskie, zaś kilku z nich zostało nawet upamiętnionych w historii jako uczestnicy bitwy pod Borodino.
Ojciec Dżemala – Dżachid był artystą, jego matka zajmowała się profesjonalnie hippiką. Rodzice rozwiedli się wkrótce po urodzeniu dziecka, zaś Gejdar wychowywany był w Moskwie przez babcię ze strony matki.
Dość wcześnie Dżemal przejawiać zaczął postawę skrajnie antysowiecką, jeszcze jako uczeń szkoły podstawowej przyjmując poglądy nietzscheańskie, białogwardyjskie, monarchistyczne i arystokratyczne. Jego wzorcami osobowymi byli wówczas bohaterowie walk z bolszewizmem: Andrzej Szkuro (1887-1947), Borys Annienkow (1889-1927) i Włodzimierz Kappel (1883-1927). Sprzyjała temu atmosfera szkoły, do której Dżemal uczęszczał wraz z licznymi potomkami rodzin białogwardyjskich. Według jego własnych słów, Ku zaskoczeniu, byli dworzanie żyli całkiem dobrze pod bokiem Stalina(6). W wieku dwunastu lat Dżemal zaczął prowadzić dziennik, w którym robił zapiski filozoficzne utrzymane w duchu poglądów Schopenhauera i Nietzschego. Pojawiają się tam odrzucenie pacyfizmu, rozważania nad wolą mocy, dehumanizacją, pesymizmem, antyfeminizmem, ideą walki jako „ojca wszystkich rzeczy”. Mając lat czternaście, Dżemal rozpoczął samodzielne studia nad myślą Hegla i Marksa, zapełniając swoimi notatkami marginesy egzemplarza Kapitału, znalezionego w świetnie wyposażonej domowej biblioteczce dziadka.
Nonkonformistyczne usposobienie Dżemala spowodowało skonfliktowanie go z niemal całą kadrą nauczycielską i ze wszystkimi uczniami jego macierzystej szkoły. Fakt, iż nie przyniosło to wówczas kłopotów ani jemu samemu, ani jego najbliższym, należy tłumaczyć względnie zamkniętym charakterem placówki oraz przypadającym na lata szkolne Dżemala okresem postalinowskiej „odwilży”. Pomimo swojego aspołecznego zachowania, otrzymał on nawet stosowną rekomendację ze szkoły, wymaganą od kandydatów na studia w Instytucie Języków Orientalnych MGU, chociaż nigdy wcześniej nie był członkiem Komsomołu, czego wymagano przy wystawianiu rekomendacji. Do Komsomołu wstąpił dopiero po przyjęciu na uczelnię. Z tejże został jednak relegowany zaledwie po kilku miesiącach. Jak sam wspomina Nie minął nawet rok, gdy wygnano mnie najpierw z Komsomołu a później i z uniwersytetu, za zachowanie „niezgodne ze wzorem sowieckiego studenta”. Otwarcie dystansowałem się od życia studenckiego, konfliktowałem z wykładowcami. (7) Powołany do wojska zdobył sobie jednak sympatię żołnierzy ze swego batalionu – mających na ogół jedynie wykształcenie podstawowe, a często wyrastających ze środowisk przestępczych lub z marginesu społecznego. Gdy z powodu swoich antysowieckich przekonań odmówił złożenia przysięgi wojskowej, udało mu się uniknąć siedmiu lat więzienia tylko dzięki wystawieniu mu opinii lekarskiej stwierdzającej chorobę psychiczną.
Wróciwszy do Moskwy, zaczął pracować jako korektor w wydawnictwie Медицина (Medycyna), później zaś jako recenzent literatury filozoficznej. Rozpoczął intensywne samokształcenie, płynnie władając dziś tureckim, angielskim, francuskim i tadżyckim, czytając zaś dodatkowo po arabsku, włosku i niemiecku (8). Znajomość języków obcych pozwoliła mu przyswoić sobie imponujący zasób literatury filozoficznej i tradycjonalistycznej. Około roku 1968 poznał Eugeniusza Gołowina (1938-2010) i Jerzego Mamlejewa (ur. 1931 r.) - uczestników moskiewskiej bohemy ezoteryczno-tradycjonalistycznej, której członkowie spotykali się z mieszkaniu Mamlejewa w zaułku Jużynskim. Studiowano tam intensywnie pisma alchemiczne, okultystyczne, ezoteryczne i filozoficzne. Przeprowadzano na sobie eksperymenty psychologiczne i praktykowano ćwiczenia duchowe oraz rytuały inicjacyjne. W końcu lat 70-tych, najgłębiej wtajemniczeni, wśród których znaleźli się również Aleksander Dugin i Gejdar Dżemal, zostali zaprzysiężeni w Czarnym Zakonie SS, którego Reichsführerem został Gołowin (9). W 1988 r. Dżemal wraz z Duginem wstąpił do nacjonalistycznej organizacji Память (Pamięć), z której jednak został szybko usunięty.
W 1990 r. Dżemal był współzałożycielem Islamskiej Partii Odrodzenia, następnie zaś wspomnianego na poczatku Islamskiego Komitetu Rosji. W latach 90-tych prowadził również liczne poświęcone islamowi audycje telewizyjne, jak na przykład islamską sekcję programu religijnego „Ныне“ („Teraz“), oraz wydawał i redagował islamską prasę. Był jedynym obywatelem Rosji, który został przyjęty na audiencji przez autora islamskiej rewolucji w Iranie, Ruhollaha Chomeiniego (1902-1989). Wielkie wrażenie wywarły na nim słowa Ajatollaha iż „Jeśli interesy islamu i narodu irańskiego rozejdą się, wowczas wybierzemy interesy islamu“(10). Stał się zwolennikiem ogólnoświatowej rewolucji islamskiej. Jako konsultant gen. Aleksandra Lebiedzia (11) doradzał mu w sprawach dotyczących islamu i polityki rosyjskiej na Kaukazie i na Bliskim Wschodzie. Jego Komitet wszedł w skład Sojuszu Organizacji Patriotycznych i Narodowych. W 1999 r. na konferencji islamsko-prawosławnej w Sankt-Petersburgu, zaproponował strategiczny sojusz prawosławia i islamu, skierowany przeciwko Zachodowi. W 2001 r. zaproponował nawiązanie wzajemnych stosunków pomiędzy politycznym islamem a ruchami antyglobalistycznymi. 10 marca 2010 r. podpisał apel rosyjskiej opozycji Putin powinien odejść.
Dżemal jest zwolennikiem łączenia islamu i marksizmu oraz entuzjastycznie odnosi się do wahhabizmu jako do siły rewolucyjnej, niszczącej tradycyjny, oparty na przedislamskim prawie klanowym, tzw. adatach, porządek społeczny i kulturowy na Kaukazie: "Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że pod terminem „wahhabizm“ należy rozumieć walkę sił islamskich przeciw tysiącletniej strukturze klanowo-plemiennej, która dominuje w społeczeństwie kaukaskim i która robi z kaukaskiego społeczeństwa archaiczną, agrarną (почвенную – dosł. ziemską) wspólnotę socjalną, zupelnie nie zdolną odpowiedzieć na te wyzwania, które dzień dzisiejszy rzuca narodom kaukaskim. Na Kaukazie ma miejsce ostry deficyt surowców, przeludnienie, to znaczy, że przed regionem stoją ostre demokratyczne, socjalne, surowcowe problemy. W tych okolicznościach archaiczna struktura społeczena, która pomagała konserwować system carski i która w bardzo dobrym stanie przeżyła system sowiecki, odgrywa zgubną rolę. Aktywne dziś siły islamskie, które prowadzą przeciwko niej walkę, niosą ze sobą antyarchaiczny, nowy model egalitarnej świadomości muzułmańskiej. To jedyna szansa Kaukazu na ocalenie w dzisiejszej epoce." (12)
Dżemal przez lata pozostawał pod bardzo dużym wpływem myśli Renata Guenona (1886-1951), dzięki której nawrócił się na islam, lecz którą ostatecznie odrzucił: „Będąc uczniem szkoły podstawowej przyswoiłem sobie blok klasycznej filozofii literatury, wcześnie opanowałem
Oczywiście tradycjonaliści nie odrzucają hinduizmu, lecz z punktu widzenia Guenona, jedynie islam jest formą tradycji możliwą do zaadoptowania przez człowieka Zachodu. Jego zdaniem, islam zachował duchową sukcesję, prowadzącą do głównego, wspierającego korzenia (к столбовому корню – dosł. do słupowego korzenia), która otwarta jest dla ludźi typu europejskiego i zachodniego, podczas gdy hinduizm i tradycja dalekowschodnia są możliwe do przyjęcia tylko przez ludzi Wschodu. Hinduizm w ogóle zamyka człowieka w kaście, w której się urodził.
Guenon uznawał europejskich naśladowców hinduizmu za liberałów, odgrywających profaniczną parodię tradycji. On sam przedkładał inny sposób spojrzenia na rzeczywistość. Guenon interpretował rzeczywistość nie jako „wschodzącą“ – od orzęsków do noosfery, lecz jako „schodzącą“ - od Absolutu do skrajnie niskich form manifestacji.
To nie jest islamskie spojrzenie na rzeczy: jego korzenie tkwią w hinduiźmie i u Platona, do islamu zaś trafiło za pośrednictwem sufizmu. Sufii, jako mistycy i ezoterycy, zajmują pozycję teologiczną nie mającą nic wspólnego z Koranem, lecz będącą poglądem o wiele bardziej archaicznym. Więcej, Koran został wprowadzony właśnie dlatego, żeby pogląd ten odrzucić. Wszystko to jednak stało się dla mnie jasne dopiero poźniej. Z początku przeżywałem pełną identyfikację z doktryną Guenona, dopóki nie znalazłem punktu, gdzie poczułem dyskomfort i konieczność rozejścia się.
Doszedłem do wniosku, że Guenon opisuje rzeczywistość taką, jaką ona jest, podczas gdy należy ją zinterpretować z innego punktu widzenia – jaką ona być powinna. Stworzenie, które z punktu widzenia Guenona jest „najoptymalniejszym“ze wszystkiego, co możliwe, mnie instynktownie wydawało się być fundamentalną pomyłką, która wbudowana została w programową formę tego, co było pierwsze. U człowieka współczesnego pogląd taki wywołuje oczywiście sprzeciw – nie może on przecież zrozumieć tego, że stworzenie, częścią którego on jest, to nie samowystarczalna najwyższa wartość, lecz wyzwanie i postawienie zadania, by stworzenie owo przezwyciężyć !
Jednak pogląd taki przekazują nam wszystkie objawienia monoteistyczne – wszędzie tam znajdujemy wezwania do stosowania siły dla osiągnięcia Królestwa Bożego, przypomnienie o tym, że nastaną nowa ziemia i nowe niebo, podobnie jak o obróceniu się życia w pył i rozdzieleniu życia bliższego i życia dalszego. Sensem wysiłku (dżihadu), jako sumy wszystkich wysiłków na ścieżce Allaha, jest wskazanie na to, że w końcu historii przyjdzie Mahdi, który na koniec przepełni stworzenie sprawiedliwością. Podczas gdy wcześniej było ono przepełnione niesprawiedliwością.
Monoteiście dana jest więc wskazówka, że prorocy przychodzą na świat w celu wskazania na pomyłkę położoną pod fundament tego świata. W tym miejscu u wierzącego zaczyna się schizofreniczne rozdwojenie osobowości, ponieważ chce on zharmonizować się ze stworzeniem, a nie mu przeciwstawiać. Z drugiej strony, powinien on przecież iść ścieżką naprawienia tego stworzenia. W rezultacie powstaje teoria, że całe stworzenie urządzone jest optymalnie, lecz tam, gdzie znajdujemy się my, jest jakiś defekt, który należy doprowadzić do stanu harmonii z tym, co było na poczatku.“ (13)
(Oprac. R.L.)
Przypisy:
1.Niejednoznaczny termin pochodzący od starogreckiego słowa σύγκλητος (dosł. „zwołany”). W językach słowiańskich – rosyjskim, ukraińskim i bułgarskim odnoszony na ogół do zebrania wyższych dostojników państwowych.
2.Czyli spoza grona państw członkowskich Wspólnoty Niepodległych Państw.
3. Chodzi o ideologa neokonserwatyzmu Irvinga Kristola (1920-2009).
4.Ryszard Perle (ur. 1941 r.) - amerykański polityk i doradca w dziedzinie polityki bezpieczeństwa. W okresie prezydentury Ronalda Reagana był zastępcą sekretarza obrony (1981-1987), w okresie prezydentury Jerzego Busha młodszego pełnił funkcję szefa komitetu doradczego Rady Polityki Bezpieczeństwa (2001-2003). Jeden z czołowych eksponentów neokonserwatyzmu w elicie władzy USA.
5. Dżemal ma na myśli Centrum Studiów Konserwatywnych (Центр консервативных исследований), powołane staraniem dziekana Włodzimierza Dobrenkowa i prof. Aleksandra Dugina w sierpniu 2008 r. przy Wydziale Socjologicznym MGU. Strona internetowa Centrum: www.konservatizm.org
6.Cyt. za: M. Lesko, Гейдар Джемаль: предвестник абсолюта, http://leftfront.ru/48E54...2D9AE39144.html (07.01.2011).
7.Cyt. za: Tamże.
8.Zob. A. Czeliukow, Шизоиды, "Лица" wrzesień 1997.
9.Zob. A. Czeliukow, art. cyt.; M. Łatysziewa, Путин и бездна, "Версия".
10.Cyt. za: M. Lesko, art. cyt.
11.Aleksander Lebiedź (1950-2002) – rosyjski generał i polityk, w 1996 r. reprezentował stronę rosyjską w negocjacjach poprzedzających podpisanie układu rozejmowego z czeczeńskimi separatystami w Chasaw-jurcie. Układ oddawał faktyczną władzę nad zbuntowaną republiką separatystom.
12.M. Szewczenko, Спор мусульман между собою, „Независимая газета” z 21 sierpnia 1999 r.
13.Cyt. za: M. Lesko, art. cyt.